Mamy w mieście taki narożnik ulic, który wygląda dzisiaj przyzwoicie i dobrze wkomponowuje się w istniejąca zabudowę. Jednak nie zawsze tak było, a jego burzliwą historię można byłoby nazwać pechową i okrytą klątwą.
Zielonogórski Stary Rynek jest jednym z ciekawszych dawnych miejsc handlowych całego Dolnego Śląska. Jego wielowiekowość spowodowała, iż przechodził on różne zmiany oraz przebudowy. Trawiły go także pożary, które diametralnie zmieniły wygląd narożnika Starego Rynku i dzisiejszej ul. Jana III Sobieskiego.
Jeszcze na początku XX wieku zabudowa rynku składała się z niewielkich kamienic, w których znajdowały się sklepy właścicieli w nich mieszkających. „Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło”, prawdopodobnie w ten sposób w maju 1903 r. myślał Hermann Hofrichter chcąc otworzyć swój sklep w trzykondygnacyjnej kamienicy z gustowną fasadą. Niestety pech zadecydował, iż stało się inaczej.
Dochodziła godzina 10:00, 4 maja 1903 r., kiedy w sąsiedniej kamienicy pojawiły się kłęby dymu. Jak się okazało wewnątrz wybuchł pożar, który zaczął się gwałtownie rozprzestrzeniać także na sąsiednie budynki. Na kamienicę Hofrichtera także. Nie pomogło szybkie przybycie straży pożarnej i zaangażowanie sporych środków. Pożar w dalszym ciągu szalał, a akcję strażaków oglądały tłumy ówczesnych mieszkańców miasta. Kilkanaście godzin później opanowano pożar, ale żadnej z kamienic nie udało się uratować.
Hofrichter się jednak nie załamał, a wręcz przeciwnie… zaczął działać. Wykupił działkę sąsiada z pogorzeliskiem i wyburzył wszystko. Mając dwie działki postanowił wybudować na nich nowoczesny dom handlowy, ale… nie zabudował ich całkowicie! Projekt nowej kamienicy nie był tak szeroki jak obie działki, co spowodowało, iż wysoka kamienica z wieloma detalami nie zajmowała, aż tak dużo miejsca. Przepisy policji budowlanej jasno i klarownie omawiały zasady stawiania nowych budynków. Inwestor chciał wybudować wysoką kamienicę, a wytyczne określały proporcje pomiędzy wysokością domu a szerokością ulicy. W związku z tym musiał ją wysmuklić. Dzięki temu… poszerzono całą Oberthorstrasse (dzisiejsza ul. Sobieskiego).
Dom handlowy działał w tym miejscu przez ponad 40 lat, zmieniając swojego właściciela, którym w późniejszych latach był m. in. Otto Vitensee. Był on jednym z najbardziej ekskluzywnych sklepów miasta. choćby podczas trwania II wojny światowej działał dość prężnie.
Wojna jednak się zakończyła, a dom handlowy został opuszczony przez swoich poprzednich właścicieli i sporą gratka dla radzieckich żołnierzy i szubrawców. W 1945 roku klątwa narożnika powróciła. W kamienicy został zaprószony ogień. W powojennym mieście nie było jeszcze dobrze zorganizowanej straży pożarnej i kamienica spłonęła. Jednak jak się okazało, mury wybudowane z dobrych materiałów się ostały, ale wewnątrz wszystko się wypaliło. Planowano ją odbudować. Stąd też obiekt został zabezpieczony… i stał tak przez najbliższe pięć lat. W 1950 r. kamienicę całkowicie wyburzono i wybudowano nowy obiekt. W 1953 r. ulokowano w niej siedzibę jednego z banków, a fasadę ozdobiono dwoma malunkami, tzw. sgraffito z motywami winorośli.
Od tamtej pory pożaru w tym miejscu nie było, a więc… „Hator, hator, hator”, aby tak pozostało.
Źródła:
-opracowania i zbiory własne;
– archiwalne numery i artykuły “Grunberger Wochenblatt”,, „Gazety Zielonogórskiej”, „Tygodnika Zielonogórskiego”, Łącznika Zielonogórskiego” – różnych autorów;
-G. Biszczanik, „Wczoraj Grunberg, dziś Zielona Góra”, Zielona Góra 2021;
-M. Kuleba, „Topografia winiarska Zielonej Góry”, Zielona Góra 2010;
-R. Zaradny, „Władza i społeczność Zielonej Góry w latach 1945-1975”, Zielona Góra 2009;
-zbiory Archiwum Państwowe w Zielonej Górze; Muzeum Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze; Śląskiej Biblioteki Cyfrowej, osób prywatnych.
Tekst:
dr Grzegorz Biszczanik – historyk, regionalista, znawca dziejów Zielonej Góry





