25 października spłonęła sortownia odpadów – strategiczny obiekt, którego utrata uderza w podstawowe funkcjonowanie miasta
Ale bardziej niż ogień, elblążan parzą zaniedbania, uniki i brak odwagi prezydenta Michała Missana, by stanąć przed mieszkańcami i powiedzieć:
Tak, ponosimy odpowiedzialność.
Bo dziś już nie chodzi tylko o to, iż coś się spaliło. Chodzi o to, jak bardzo to było do przewidzenia. Zlikwidowano posterunek ochrony w obiekcie podwyższonego ryzyka. W to trudno uwierzyć, ale naprawdę to zrobiono!
Najbardziej niepojęta decyzja? Usunięcie stałego posterunku ochrony. W sortowni. W miejscu, gdzie każdego dnia pracują tony odpadów, gdzie ryzyko pożaru jest oczywiste. W zamian za to – patrol pieszy i monitoring. Czy monitoring gasi pożar?.
Wcześniejsze działania dyrekcji ZUO nie były oszczędnością. To była prosta droga do katastrofy.
System ppoż. bez połączenia z Państwową Strażą Pożarną. A prezydent Missan nie widzi problemu?
Systemy przeciwpożarowe nie były połączone z Państwową Strażą Pożarną. Czyli wszystko zależało od tego, czy ochroniarz zauważy ogień i zadzwoni. Tymczasem władze miasta omijają odpowiedź na najważniejsze pytanie:
ile czasu minęło od pierwszego sygnału do wezwania straży? Brak tej informacji mówi więcej niż najdłuższe oświadczenie.
Miasto nie zamierza prowadzić własnej analizy przyczyn pożaru.
To jest moment, w którym wielu mieszkańców słysząc wypowiedzi prezydenta Missana mogło poczuć… jak ręce opadają z bezradności rzekomego gospodarza Elbląga.
Uwaga! Prezydent Michał Missan wprost mówi, iż miasto nie będzie badać przyczyn pożaru. Czyli spaleniu uległa kluczowa część infrastruktury komunalnej – a gospodarz miasta mówi:
„to nie nasza rola”. Jak można zarządzać miastem i nie czuć elementarnej odpowiedzialności za to, co się stało?
Ubezpieczenie? Podobno żałosne 5 milionów. Kto na to pozwolił? Gdzie był nadzór miasta? Czy ktoś chociaż spojrzał na wartość polisy?
Jeżeli to się potwierdzi, będzie to symboliczny podpis potwierdzający pod tym, jak traktuje prezydent Missan majątek mieszkańców.
W zadziwiający, wręcz triumfalny sposób prezydent komunikuje mieszkańcom, iż odbudowa nowej hali kosztować będzie 80 mln złotych. Dotychczasowe hale warte dziesiątki milionów. Maszyny warte kolejne miliony dyrekcja ZUO ubezpieczył na kwotę, która teraz niewystarczy choćby na odtworzenie 10 % podstaw strat, które Miasto poniosło.
A teraz… to mieszkańcy mają zapłacić za te błędy. Już zapowiedziano 20% podwyżki opłat za odpady.
A, to nie koniec – transport do innych instalacji, sprzęt tymczasowy, odbudowa sortowni 80 mln złotych. Czy elblążanie uważacie, iż prezydent – Michał Missan posiada swoje pieniądze lub dadzą mu jego znajomi partyjni politycy, no nie! Rachunek wystawi w niedługim czasie nam – mieszkańcom.
Płacimy dwa razy: raz za zaniedbania, drugi raz za ich skutki. Najbardziej boli jednak milczenie władz Miasta i jej ucieczka od odpowiedzialności.
Władze miasta mówią dużo, ale nie mówią najważniejszego:
- Kto odpowiada za likwidację posterunku ochrony?
- Kto zaakceptował brak połączenia z PSP?
- Kto odpowiada za ubezpieczenie?
- Kto nadzorował ZUO?
Tymczasem elblążanie słyszą od uśmiechniętego prezydenta tylko komunikaty, unikanie konkretów i przerzucanie winy z instytucji na instytucję.
W chwili, gdy trzeba było stanąć przed mieszkańcami i wziąć odpowiedzialność za lipcowe skutki powodzi – zapanowała cisza. Tak też się dzieje i w tej sytuacji.
Elbląg zasługuje na gospodarza, który byłby zdolny być w poczuciu odpowiedzialności, a nie uciekać od niej.
Pożar w ZUO nie był jedynie skutkiem losowego zdarzenia. Był wynikiem decyzji, zaniechań i braku wyobraźni. I dopóki władze miasta nie zrozumieją, iż odpowiedzialność to nie tylko słowo w kampanii wyborczej, ale codzienny obowiązek – dopóty elblążanie będą płacić za błędy władzy przez siebie wybranej.
Bo Elbląg w lipcu nie popłynął wraz z Kumielą a 25 października nie spłonął. Popłynęła i spłonęła wiara, iż Miasto ma prawdziwego gospodarza i, iż ktoś nad tym miastem naprawdę czuwa.
Edmund Szwed












