Alejandro Otero z Florydy w kwietniu informował o tajemniczym obiekcie, który spadł na jego dom. Zamieścił m.in. zdjęcia na platformie X. "Był ogromny huk" - mówił Otero w rozmowie z mediami. NASA poinformowała wtedy, że zbada okoliczności tego incydentu.
Do incydentu doszło w marcu w mieście Naples. Mężczyzna przekazał, że obiekt o cylindrycznym kształcie "prawie trafił jego syna", który znajdował się w budynku, gdy doszło do incydentu. - Cały się trząsłem i nie mogłem uwierzyć w to, co się stało. Jakie było prawdopodobieństwo, że coś uderzy w mój dom i spowoduje tak duże szkody. Na szczęście nikomu nic się nie stało - cytuje słowa Otero BBC.
NASA po przeanalizowaniu próbki w Centrum Kosmicznym im. Kennedy'ego poinformowała na początku tygodnia, skąd pochodził "tajemniczy" obiekt.
Okazuje się, że w dom Alejandro Otero trafił kosmiczny "śmieć" z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS). To stamtąd trzy lata temu zdemontowany zespół akumulatorowy, po tym jak został on zastąpiony przez nowy. Całość ważyła ponad 2,6 tony. Kawałek sprzętu, który spadł na dom na Florydzie, to metalowy cylindrem o średnicy 10 cm. Ważył mniej niż jeden kilogram. Eksperci z NASA zastanawiają się teraz, jakim cudem ów metalowy fragment sprzętu nie spłonął w atmosferze.
Kosmiczne śmieci to coraz większy problem. BBC podaje, że ISS musiała zmieniać swoje położenie 30 razy, odkąd rozpoczęła swoją misję w 1998 r., aby uniknąć kolizji ze śmieciami odpadami, takimi jak stare i uszkodzone satelity. NASA planuje zakończyć misję Międzynarodowej Stacji Kosmicznej po roku 2030 - ISS ma wtedy "wylądować" na Oceanie Spokojnym.