Liczba ofiar wtorkowego pożaru w ośrodku dla migrantów w położonym przy granicy z USA meksykańskim mieście Ciudad Juarez wzrosła do 40. Pożar spowodowali migranci obawiający się deportacji - podała agencja Associated Press, powołując się na wypowiedź prezydenta Meksyku Andrésa Manuela Lópeza Obradora.

W chwili wybuchu pożaru w ośrodku przebywało 68 mężczyzn z Ameryki Środkowej i Południowej. Większość z nich oczekiwała na decyzję pozwalającą im na przekroczenie granicy z USA. Gdy dowiedzieli się, że nie jest to możliwe i grozi im deportacja do krajów pochodzenia, podpalili materace - poinformowała AP.

Meksykańskie władze podały, że większość ofiar pochodziła z Gwatemali, lecz wśród ofiar pożaru są też obywatele Hondurasu, Salwadoru, Wenezueli, Kolumbii i Ekwadoru.

Nie spodziewali się, że podpalenie może spowodować tak straszne efekty - powiedział prezydent Meksyku.

Ośrodki dla migrantów w Ciudad Juarez są przepełnione. Przebywa w nich kilkadziesiąt tysięcy osób. 9 marca ponad 30 instytucji (w tym władze ośrodków dla migrantów oraz organizacje broniące ich praw) opublikowało list otwarty, w którym oskarżają meksykańskie władze o znęcanie się nad migrantami i stosowanie niepotrzebnej przemocy podczas ich zatrzymywania - napisała AP.

Zbyt częste zatrzymywanie imigrantów prowadzi do tragedii takich jak ta - napisał na Twitterze Felipe González Morales, specjalny sprawozdawca ONZ zajmujący się przestrzeganiem praw migrantów. Dodał, że zgodnie z prawem międzynarodowym zatrzymanie imigrantów powinno być środkiem wyjątkowym i nie powinno być nadużywane.

Pod naciskiem amerykańskiego rządu Meksyk zwiększył w ostatnim czasie wysiłki na rzecz powstrzymywania migracji ze swojego terytorium do USA, co powoduje, że w ośrodkach wybuchają strajki. W październiku ubiegłego roku zamieszki w mieście Tijuana stłumiły oddziały policji oraz meksykańskiej Gwardii Narodowej  - napisała agencja Associated Press.