Koniec ślizgania się na płycie Rynku. Drogowy bubel wypalany żywym ogniem

tarnow.ikc.pl 3 godzin temu

Gdy w 2020 roku kończono wielki remont płyty Rynku, wiele osób odetchnęło z ulgą. Przede wszystkim restauratorzy, którym przez prace prowadzone na Starówce w oczy zaglądało widmo plajty. Ale cieszyli się też mieszkańcy, iż wreszcie będą chodzili po gładkiej nawierzchni i nie będą łamali kończyn z na odpadających i śliskich płytkach. Samorząd rósł w dumę, iż pięknie i z pożytkiem wydał pięć i pół miliona złotych.

A do gołej ziemi zdarto wówczas starą nawierzchnię Rynku, przy okazji do wielu mieszkań doprowadzono nowe przyłącza sieci ciepłowniczej. Wymieniono skorodowane rury, puszczono kable i światłowody. I wszystko przykryto dużymi, szarymi płytami, które, żeby było ładniej, przedzielono czerwonymi, węższymi paskami z polerowanego granitu. I to te właśnie czerwone ozdobniki stały się największym przekleństwem spacerujących – szczególnie w mroźne czy deszczowe dni – po Rynku. Najzwyczajniej w świecie były one śliskie i niebezpieczne. Trudno oszacować, ile osób uległo mniej lub bardziej groźnym kontuzjom z tego powodu. Faktem natomiast jest, iż miasto musiało zapłacić jednej z mieszkanek ponad 52 tysiące złotych odszkodowania za poważny uraz kolana spowodowany ślizgawicą panującą na Rynku.

Uszorstnianie „po dobroci”

Zbawieniem miało okazać się „uszorstnianie”. Pod tą ładną nazwą kryło się pokrycie czerwonych fragmentów płyty specjalną emulsją. Ów preparat nie dość, iż nie niszczył i nie ingerował specjalnie boleśnie w tkankę nawierzchni, miał na zawsze usunąć śliski problem. A przynajmniej, jak twierdzili urzędnicy: „zwiększyć współczynnik tarcia oraz szorstkość i przyczepność powierzchni”.

Wypolerowano więc felerne kostki a przy okazji usunięto kilka usterek i niedoróbek, które wyszły już w rok po wielkim remoncie. Skarbnik miasta z bólem wysupłał na ten cel ponad 20 tysięcy złotych. Prace zostały wykonane w listopadzie 2021 roku. Czas pokazał jednak, iż kasa została wyrzucona w piach, bo ludzie na płycie dalej się wywracali.

Uszorstnianie „na ostro”

W czerwcu tego roku przechodzącym przez centralny tarnowski plac ukazał się widok robotników uzbrojonych w palniki, którzy ogniem traktowali rynkowy granit. Testowano w ten sposób kolejną metodę wyeliminowania zagrożeń, które niosły ze sobą czerwone płytki. Temperatura tysiąca stopni miała kamień uczynić bardziej chropowatym. I chyba ten pomysł miał okazać się trafionym. Bo od kilku dni widzimy uwijających się po rynku pracowników strzegomskiej firmy Granit, którzy ogniem impregnują blisko 620 metrów kwadratowych nawierzchni. Miasto wypłaci im za to dzieło 175 tysięcy złotych.

A efekty robót będzie można ocenić jeszcze przed Świętami.

Idź do oryginalnego materiału