Kilkadziesiąt połamanych oraz wyrwanych z korzeniami drzew, zablokowane drogi przeciwpożarowe oraz ścieżki, tak wygląda las w podkieleckim Białogonie po burzy, która przeszła tamtędy w miniony weekend.
Grzegorz Jedliński członek zarządu Wspólnoty Gruntowej „Białogon” będącej właścicielem lasu, wejście do niego jest bardzo niebezpieczne, dlatego konieczne jest natychmiastowe usunięcie połamanych drzew i konarów. Członkowie wspólnoty, którzy dysponują specjalistycznym sprzętem chcieli je usunąć, ale aby tego dokonać potrzebna jest decyzja z wydziału Klimatu, Środowiska i Gospodarki Komunalnej. Urzędnikom jednak się nie spieszy.
– Otrzymałem informację, iż na miejsce musi przyjechać urzędnik, który obejrzy każde drzewo i oceni czy powinno zostać wycięte. Jak to jednak zrobić, jeżeli nie ma możliwości wejścia do lasu z żadnej strony. Najpierw powinna zostać zrobiona wycinka a dopiero po niej wydanie dokumentu legalności pozyskania drewna. Potrzebujemy natychmiastowej pomocy ze strony władz miasta, a nie utrudnień w posprzątaniu terenu – zaznacza.
Grzegorz Jedliński uważa, iż sytuacja jest wyjątkowa i wymaga podjęcia jak najszybszych decyzji. Jak mówi, w przypadku wybuchu pożaru w lesie strażacy nie będą mogli choćby do niego dojechać.Obaw mieszkańców Białogonu nie podziela Marcin Januchta rzecznik prezydenta Kielc. Jak tłumaczy, władze miasta chcą pomóc właścicielom w uprzątnięciu terenu, ale należy rozróżnić prace porządkowe od wycinki lasu.
– W sytuacji zlokalizowania drzew, które mogą stanowić zagrożenie dla życia i mienia należy zwrócić się o pomoc do państwowej straży pożarnej. Natomiast o ile właściciel chciałby dokonać wycinki połamanych drzew musi zwrócić się do urzędu miasta o tzw. cechowanie czyli uzyskanie legalności wycinki – wyjaśnia.
Kiedy miejscy urzędnicy zdecydują się przyjechać na Białogon i ocenić stan drzew, tego na razie nie wiadomo.