
Ulica Lubomska w Pszowie ma wybitnie podmiejski charakter. Być może choćby i to słowo jest pewnym nadużyciem. Choć to dalej cześć miasteczka, to wszystko wskazuje tu, iż jesteśmy już na wsi. Przy niemal każdym domu stoi duża szklarnia, stodoła lub kurnik. Większość cały czas jest w użyciu. Duże szklarnie sąsiadują także z budynkiem pod numerem 56. To właśnie w tym miejscu w niedzielę wieczorem wydarzyła się tragedia, o której od kilkunastu godzin mówi cała Polska.
W poniedziałek przed południem najwięcej tu dziennikarzy i policjantów oraz strażaków. Ci ostatni chodzą w maskach tlenowych po pogorzelisku i szukają śladów. Policjanci ubrani w odblaskowe kamizelki krążą od domu do domu. Odwiedzają całe sąsiedztwo. Wypytują sąsiadów o to, kim byli mieszkańcy spalonego domu.

Spalony budynek w PszowieTomasz Mateusiak/Onet / Onet
Kiedyś ubojnia, później nielegalny hotel pracowniczy
W niedzielę około godz. 19 budynek stanął w płomieniach, które rozprzestrzeniły się w błyskawicznym tempie, odcinając części mieszkańców drogę ucieczki. Ostatecznie z płonącego budynku uratowało się 12 osób. Inni nie mieli tyle szczęścia.
Po zakończeniu działań gaśniczych strażacy potwierdzili, iż w pogorzelisku znaleziono pięć ciał. Zmarli to czterej mężczyźni i jedna kobieta. Wynajmowali w budynku pokoje, ponieważ działał tu nieformalny hotel pracowniczy określany początkowo przez media mianem hostelu.
Standard raczej niski, ale cena najmu również nie była wysoka. Dla pracujących w pobliżu robotników taki układ był dobry. Dobry był też dla mężczyzny, który wynajmując kwatery, postanowił zarabiać na życie i utrzymać dom, jaki odziedziczył po rodzicach.
Jeszcze około 5-6 lat temu w Pszowie przy ul. Lubomskiej działała ubojnia drobiu. Szybki rzut oka do KRS-u wskazuje, iż zakład prowadziło małżeństwo. Na miejscu widać, iż budynek był do takiej formy działalności przystosowany. Do stojącego na froncie mniej więcej 40-letniego domu mieszkalnego przybudowano drugi obiekt. To długa przybudówka, gdzie znajdowała się ubojnia. Budynek wygląda na nowszy, mógł powstać najdalej na przełomie wieków.

Spalony budynek w PszowieTomasz Mateusiak/Onet / Onet
— Tę ubojnię z dużym zresztą powodzeniem prowadziło małżeństwo Jan i Irena — mówi Bronisław Jóźwicki, mieszkaniec Pszowa i sąsiad spalonego domu. — Janek zmarł jednak w 2020 r. Jego synowie nie chcieli już prowadzić ubojni. Dwóch starszych miało swoje biznesy. Dom stał pusty. Wówczas najmłodszy syn tej pary, Andrzej wymyślił, iż można go wynająć. Stworzył tu taki hotel pracowniczy. Nikt z nas nie wiedział, iż działał on nielegalnie — dodaje.
Zdaniem pana Bronisława w budynku przy Lubomskiej mieszkało od kilku do kilkunastu osób na raz. W dniu pożaru dom był niemal pełen. Mężczyzna był jednym z pierwszych, który zauważył płomienie. Chciał ruszyć na pomoc, ale pożoga była już tak duża, iż nie odważył się wejść do środka. Jego zdaniem ogień pojawił się, bo jedna z mieszkanek nieformalnego hotelu pracowniczego smażyła na oleju frytki. Olej zajął się i przeniósł na ścianę domu.
Mamy ustalone, iż ofiary to obywatele narodowości polskiej — kobieta w wieku 36 lat i czterej mężczyźni w wieku od 49 do 69 lat
— powiedziała asp. sztab. Małgorzata Koniarska z Komendy Powiatowej Policji w Wodzisławiu Śląskim.
— Niektórzy z nich to byli ludzie mający w pobliskich miejscowościach rodziny, własne domy. Inni byli przyjezdni. To byli głównie Polacy plus jedno małżeństwo z Ukrainy – dodaje Bronisław Jóźwicki.

Spalony budynek w PszowiePAP/KP PSP Wodzisław Śląski
„Hotel z OLX”
„Wielostronna tragedia” to sformułowanie, które w kontekście niedzielnego pożaru pada z ust mieszkańców Pszowa wielokrotnie. Są oni wstrząśnięci skalą pożaru i tym, jak gwałtownie ogień strawił budynek. Według ich szacunków od momentu, gdy z parteru domu zaczęły wydobywać się kłęby dymu, do chwili, gdy płomienie obejmowały już choćby dach, nie minęło więcej niż 15-20 minut.
— Chłop chciał sobie dorobić. Pomóc przy okazji ludziom potrzebującym dachu nad głową i teraz będzie musiał do końca życia mierzyć się z poczuciem winy za śmierć pięciu osób — mówią sąsiedzi spalonego domu.

Spalony budynek w PszowiePAP/KP PSP Wodzisław Śląski
— Andrzej pewnie stanie też przed sądem. Okazuje się, iż on ten hostel prowadził bez zgłoszeń i odbiorów. My o tym nie mieliśmy pojęcia. Który sąsiad sprawdza takie rzeczy? Wiedzieliśmy, iż on prowadzi tu wynajem, bo się z tym nie krył. Żadnej tabliczki na płocie czy elewacji nie wieszał, ale miał od wielu miesięcy ogłoszenie o wynajmie „pokoi pracowniczych” na portalu OLX — mówi Janusz, kolejny z naszych rozmówców.
— W tym budynku mieszkał też jeden bezdomny chłopak – wskazuje inna osoba. – On zmarł w tym pożarze. Wcześniej mieszkał „dziko” na działkach. Andrzej pozwolił mu mieszkać w jednym z pokoi za to, iż czasem pozamiatał obejście, skosił trawę. Ogólnie właściciel tego domu to fajny facet jest. Szkoda mi go — podkreśla.
Właściciel domu został przesłuchany. Sam przyjechał na miejsce tragedii
O tym, iż „hostel” przy ul. Lubomskiej w Pszowie działał bez żadnych zgłoszeń, mówił jeszcze w niedzielę w nocy wojewoda śląski Marek Wójcik. Oznaczało to, iż dom nie figurował w żadnym rejestrze obiektów hotelarskich prowadzonych przez Urząd Wojewódzki.
W poniedziałek w rozmowie z Onetem ten sam fakt potwierdził też burmistrz Pszowa Piotr Kowol. — Spalony budynek był domem jednorodzinnym. Nie był zgłoszony do żadnego rejestru jako jakakolwiek forma działalności związanej z turystyką czy wynajmem noclegów. Nie ma go również w naszym gminnym rejestrze .

Spalony budynek w PszowiePAP/KP PSP Wodzisław Śląski
Burmistrz Kowol ogłosił poniedziałek dniem żałoby. Zapewnił też osobom, które ewakuowały się z pogorzeliska mieszkania zastępcze w lokalnym ośrodku wypoczynkowym. Łącznie ewakuowano 12 osób.
Andrzej W., właściciel budynku w Pszowie w niedzielę wieczorem, gdy jeszcze trwał pożar, sam przyjechał na miejsce tragedii. Został przewieziony przez policje na komendę w Wodzisławiu Śląskim i tam złożył zeznania.
— Mężczyzna nie został zatrzymany. Nie było takiej decyzji lokalnej prokuratury — mówi w rozmowie z Onetem aspirant sztabowy Małgorzata Koniarska, rzeczniczka prasowa Komendanta Powiatowego Policji w Wodzisławiu Śląskim.
CZYTAJ WIĘCEJ: Tragiczny pożar hostelu w Pszowie. Ekspert: takich akcji będzie coraz więcej