Wszedł w ogień dla nas. Dziś państwo odwróciło od niego wzrok
W nocy z 8 na 9 sierpnia zrobił to, czego większość z nas by się bała. Bez wahania wszedł do płonącego mieszkania. Nie dla medali. Nie dla polityków. Nie dla statystyk. Wszedł, bo w środku byli ludzie. Dzięki jego odwadze ewakuowano 17 osób. Siedemnaście istnień ludzkich żyje dziś tylko dlatego, iż jeden człowiek nie cofnął się przed ogniem.
Dziś ten sam człowiek walczy z dramatycznymi skutkami tamtej nocy. Poważne uszkodzenie neurologiczne. Trwała choroba. Codzienna walka o sprawność, o godność, o resztki zdrowia. I co zrobiło państwo, któremu służył? Państwo się na niego wypięło.
Nie ma systemowego wsparcia. Nie ma realnej pomocy. Nie ma opieki, na jaką zasługuje bohater. Jest za to zbiórka pieniędzy. Publiczne proszenie o pomoc. Upokorzenie człowieka, który ryzykował życie, by ratować innych. To nie jest dramat jednostki. To jest oskarżenie pod adresem całego systemu.
Bo jeżeli państwo potrafi olać swojego funkcjonariusza, który ratował ludzi z ognia, to odpowiedzmy sobie uczciwie na jedno pytanie: co zrobi z tobą, gdy to ty będziesz potrzebować pomocy?
Dziś wszyscy klaszczą bohaterom podczas tragedii. Dziś wrzucają patetyczne wpisy w mediach społecznościowych. Dziś składają kwiaty. Ale gdy gasną kamery, gasną flesze, gaśnie zainteresowanie, zostaje samotny człowiek z rachunkami za leczenie, rehabilitacją i strachem o jutro.
To jest brutalna prawda o państwie, które chętnie korzysta z odwagi swoich ludzi, ale nie potrafi wziąć za nich odpowiedzialności, gdy już nie są „sprawni”, „potrzebni”, „wydajni”.
Ten policjant nie prosi o luksusy. On prosi o szansę na powrót do sprawności. Na godne życie. Na elementarną sprawiedliwość. I musi prosić obywateli, bo państwo zawiodło.
Nie wolno nam przejść obok tego obojętnie. Bo to nie jest historia jednego funkcjonariusza. To jest ostrzeżenie dla wszystkich z nas.
Dziś zostawili jego. Jutro mogą zostawić ciebie.

3 godzin temu












