Płomienie, dym i walka z czasem. Strażak Dominik Okrasa uratował kobietę z płonącego domu

3 godzin temu
Zdjęcie: Starszy ogniomistrz Dominik Okrasa – strażak z 15-letnim stażem związany jest z Komendą Miejską PSP w Skierniewicach, pracuje też jako strażak ochotnik w OSP Dmosin. | foto Komenda Miejska Państowowej


Pożar w Grodzisku

Pożar wybuchł wczoraj po godzinie 15.00. Dom, który stanął w ogniu, znajdował się zaledwie kilkadziesiąt metrów od miejsca zamieszkania strażaka. O sprawie pisze portal Łowiczanin.info.

– Dom, w którym wybuchł pożar, znajduje się 50–100 metrów od mojego miejsca zamieszkania. Znajduje się on praktycznie po sąsiedzku. W pierwszych chwilach usłyszałem trzaski i domyśliłem się, iż coś się dzieje. Okazało się, iż cały dom stoi w płomieniach. Jeszcze w czasie, gdy biegłem na miejsce pożaru, byłem w kontakcie z operatorem numeru alarmowego 112

– relacjonuje Dominik Okrasa.

Mężczyzna wiedział, iż w domu mieszka starsza kobieta z problemami z poruszaniem się.

– Gdy wszedłem do płonącego domu, zobaczyłem ją o jakieś 2–3 metry od głównego wejścia. Była w stanie częściowej utraty przytomności i widać było, iż mimo wszystko próbowała wydostać się z budynku. Udało mi się przenieść kobietę do bezpiecznego miejsca, 20–30 metrów od domu. W międzyczasie na miejsce przyjechały służby, a mi udało się przeprowadzić z nią krótką rozmowę. Kobiecie podano tlen i śmigłowcem LPR przetransportowano do szpitala.

Choć działał sam, bez specjalistycznego sprzętu i wsparcia kolegów z jednostki, podjął decyzję o natychmiastowej ewakuacji.

– Wiedziałem, iż muszę to zrobić, albo ta kobieta nie będzie żyć. choćby gdyby służby przyjechały na miejsce po 5 minutach, mogłoby to być już za późno

– podkreśla strażak.

„To dla mnie nic nowego”

Dominik Okrasa zaznacza, iż ratowanie ludzi to jego codzienna praca, choć tym razem sytuacja była wyjątkowa.

– Z zawodu jestem strażakiem, więc to dla mnie nic nowego. Inne były tylko okoliczności, ponieważ w początkowym etapie działałem sam i nie miałem obok siebie kolegów z załogi.

Dzień po zdarzeniu strażak odbierał gratulacje od swoich współpracowników oraz przełożonych.

– Każdy strażak na moim miejscu postąpiłby dokładnie tak samo. Miałem również okazję rozmawiać z wnuczką tej kobiety. Dziękowała mi i przyznała, iż babcia czuje się już dużo lepiej

– mówi.

Bohater, do tego bardzo skromny

Choć strażak nie chce, by nazywać go bohaterem, mieszkańcy podkreślają, iż jego odwaga i błyskawiczna reakcja uratowały ludzkie życie. Gdy liczyły się dosłownie sekundy, nie zawahał się wejść w płomienie, ryzykując własne zdrowie.

Taka postawa pokazuje, iż służba strażaka nie kończy się wraz z zakończeniem dyżuru – to misja, którą nosi się w sercu przez całe życie.

https://tuzgierz.pl/na-sygnale/turecki-tir-jak-bomba-zatrzymano-go-pod-strykowem/l9sHIAGMX6KW7PBth4Xd
Idź do oryginalnego materiału