Błogosławieństwo nowych środków przekazu, z Internetem na czele, pozwala na to, iż każdy może sobie być sterem, żeglarzem i okrętem. Dziś nie potrzeba maszyn drukarskich i rozbudowanych redakcji zasiadających w szklanych biurowcach, wystarczy jakikolwiek urządzenie przenoszące treść do sieci. Niewątpliwie ten wynalazek całkowicie zrewolucjonizował przepływ informacji i sprawił, iż wielu utalentowanych ludzi, którzy się nie potrafili przebić przez systemy rekrutacji, stało się gwiazdami nie tylko Internetu, ale swoją karierę zdecydowanie zawdzięczają Internetowi.
Wiadomo jednak nie od dziś, iż nie ma rzeczy doskonałych i szczególnie przy takiej skali możliwości wszelakich, muszą się pojawić treści żenujące, tandetne i w końcu niebezpieczne. Na brak wszystkich wymienionych kategorii narzekać nie można, co więcej zdecydowana większość komentarzy i publikacji na forach internetowych to po prostu jest tandeta., którą produkuje się albo z braku wiedzy albo dla zdobycia poklasku. Internet to też front tak zwanej wojny hybrydowej opartej głównie na dezinformacji i wzbudzaniu niepokojów społecznych. Mając to wszystko na uwadze i jeszcze wiele innych czynników, po sieci trzeba się poruszać ostrożnie i z włączonym mózgiem, bo bardzo łatwo ulec emocjom, a to się zwykle kończy rozpowszechnianiem największych bredni.
Przeciętna afera internetowa zaczyna się od publikacji jakiegoś zdjęcia lub filmu, do którego dodany jest sensacyjny komentarz i nie inaczej było w przypadku pożaru zespolonego budynku w Ząbkach. Pojawił się filmik sugerujący, iż płoną dwa, czy choćby trzy budynki i do tego komentarz, iż to nie może być przypadek. Od tego momentu ruszyła cała fala komentarzy i tym sposobem do jednej beczki wrzucono pożar transformatora i pożary w metrze, których jeszcze dzień wcześniej nikt w żaden sposób nie łączył. Kolejną konsekwencją było oczywiście upolitycznienie pożaru. Jedni przypisywali podpalenie Putinowi, chociaż nie ma żadnych dowodów, iż to było podpalenie, drudzy Ukraińcom, trzeci uchodźcom, czwarci Donaldowi Tuskowi i do kompletu brakuje tylko piromana Jarosława Kaczyńskiego.
Oprócz sprawców pożaru pojawiło się tysiąc teorii dotyczących technik podpalenia i rozprzestrzeniania się ognia, z czego zdecydowana większość przeczy podstawom fizyki i zwykłej wiedzy życiowej. Cała grupa osób uznała za niemożliwe, żeby ogień rozprzestrzenił się nad trzy budynki i w ogóle im nie przeszkadzało, iż budynek tak naprawdę był jeden. Co ambitniejsi pytali, gdzie są samoloty i helikoptery, które natychmiast ugasiłyby pożar, chociaż od strażaków OSP po generała zawodowej Straży Pożarnej, padało jasne wyjaśnienie, iż dach jest pokryty blachą i takie działanie nie ma sensu. Ludzie lubią się bać, ludzie lubią patrzeć na krew, nadprzyrodzone zjawiska i inne „niewytłumaczalne” historie. Proste rozwiązanie większość nudzi, bo cóż jest interesującego w tym, iż konstrukcja dachu i poddasza stanowiąca wręcz idealne warunki dla pożaru, plus jedna iskra połączona z upałem i wiatrem, to gotowa recepta na spektakularny pożar.
Z sensacji, rozlewu, krwi, zjawisk nadprzyrodzonych i „niewytłumaczalnych” historii od lat żyli rozmaici szarlatani, potem media i teraz Internet. Nowe narzędzia, ale zjawisko ciągle to samo i chociaż na tym etapie nie da się wykluczyć żadnej możliwości, łącznie z tą, iż sam Putin podpalił blok w Ząbkach, to zalew absurdalnych komentarzy stanowi największe niebezpieczeństwo. Nie potrzeba broni konwencjonalnej i atomowej, wystarczy uruchomić w Internecie histerię i ludzie sami dla siebie zaczną stanowić zagrożenie. Zła informacja jest taka, iż jedynym zabezpieczeniem przed takim zagrożeniem to myślenie, co w dobie sztuczniej inteligencji jest towarem niezwykle rzadkim.
Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!