W czasach, gdy wielu nie umiało czytać, a ci, którzy umieli, nie mieli co czytać po polsku, Gazeta Świąteczna przychodziła do domów co niedzielę, przynosząc wieści ze świata i sąsiedztwa, słowa pokrzepienia i przestróg, opowieści z życia i porady na codzienność. W efekcie stała się zdecydowanym liderem wśród krajowych periodyków ludowych początku XX wieku.W cyklu „Wieści z minionej epoki” podajemy teksty wybrane z wydań sprzed lat stu (i więcej). Chcemy nie tyle te historie przypomnieć, co i język. Niech to będzie podróż w czas, gdy rząd carski pisał tylko po rosyjsku, ale lud – po swojemu.Dzisiejszy artykuł, „Pożar w Białej”, pochodzi z sierpnia 1905 roku. Podajemy go bez upiększeń – z zachowaniem pisowni, składni i ducha czasów, kiedy to „wieś rozbrzmiewała pieśnią nabożną”, a „rozbójnicy nocą stawali na gościńcu”.Pożar Białej. Już od pewnego czasu w Białej, sporém mieście powiatowém w gubernji siedleckiej, znajdowano tu i ówdzie kartki z zawiadomieniem, iż miasto będzie spalone. Jakoż we środę 9 sierpnia o pół do 11-éj wieczorem jakieś łotry podpaliły stodółkę w domostwie Asza przy ulicy Krzywej.Ogień bardzo gwałtownie rozszerzył się na sąsiednie zabudowania i zaczął posuwać się coraz dalej a dalej, przerzucając się z jednego domu na drugi. Rozbudzeni mieszkańcy palących się lub zagrożonych pożarem domów ratowali rzeczy z mieszkań. niedługo nadeszła kompanja piechoty, ale żołnierze mając z sobą karabiny nie mogli iść do walki z pożarem i wzięli się do pilnowania rzeczy powyrzucanych z mieszkań na ulicę. Dopiero w półtorej godziny po wybuchu ognia zgromadziła się straż ogniowa ochotnicza, ale marna była jej robota.Beczki porozsychane, sikawki popsute, brak koni, a w studniach wody, wreszcie nieład wśród ratowników, sprawiły, iż pomoc ich mało co była warta. Dopiero później, kiedy przybyła straż ogniowa z fabryki Rabego z dwiema sikawkami, ratunek stał się skuteczniejszy. Ale niedługo większa część ratowników odpadła.Oto zaczął się palić browar; wielu rzuciło się po złodziejsku na wynoszone z jego piwnic beczki z piwem i wypróżniali je, aż się popili. Taka sama pijatyka była i koło palącej się miodosytni. Smutnie to wszystko świadczy o niektórych mieszkańcach Białéj; warci oni są chyba nazwy nie ludzi, ale bydląt.Pożar trwał do rana, a zgliszcza tliły się jeszcze przez cały czwartek aż do późna w nocy. Spaliło się 50 budynków drewnianych w uboższej części miasta. Zbrodniarze grożą podobno dalszém podpalaniem miasta i rozrzucają zawiadomienia o tém. Czyżby nie było na nich sposobu?Gazeta Świąteczna, 1285 7/20 VIII 1905, strona 3CZYTAJ TEŻ:Królewskie oblicza w medalachKapliczki i krzyże przydrożne województwa lubelskiegoW poszukiwaniu ostatniego rabina. Dom w Sarnakach pod lupą IPNPałac Potockich i Dom Ksieni wśród wyróżnionych zabytków Lubelszczyzny! (GALERIA ZDJĘĆ)