Do zdarzenia doszło w piątek, 2 maja, przed godziną 15. Strażacy zabezpieczyli miejsce, ugasili ogień i przelali pogorzelisko. W akcji, która trwała blisko trzy godziny, udział brało sześć wozów ratowniczo-gaśniczych.
Świadek akcji gaśniczej opisuje swoje spostrzeżenia i wątpliwości. – Hydrant był nieczynny, woda lała się małym strumieniem. Słyszałem, iż nie działał. Dopiero została wezwana powiatowa cysterna, pojechała na wieś pod hydrant przy OSP Samorządki – mówi mieszkaniec Samorządek. Z tego samego powodu miała być ściągnięta jednostka OSP Żelechów z większym zbiornikiem. Czytelnik zastanawia się, czy kwestia hydrantu nie wpłynęła na wydłużenie czasu akcji, zauważając, iż kilka wcześniej hydranty miały być sprawdzane i plombowane.
Co na to władze i służby?
Prezes OSP Samorządki, Marcin Łysiak, wyjaśnia, iż według jego informacji hydrant był sprawny, jedynie było w nim niskie ciśnienie. Nie chce się wypowiada