
Skóry kojota wystawione na sprzedaż na aukcji traperów
Drugi najgorszy w historii sezon pożarów w Kanadzie zagraża egzystencji traperów. Spalone lasy borealne oznaczają dla wielu z nich „katastrofalne straty” – zarówno finansowe, jak i w zakresie bezpieczeństwa żywnościowego.
Według Kanadyjskiego Międzyagencyjnego Centrum ds. Pożarów Lasów ogień strawił już 78 tys. km², głównie na preriach. W samej Manitobie spłonęło ponad 20 tys. km² – to najgorszy sezon od co najmniej 30 lat, dwukrotnie gorszy niż w 2013 roku.
– To ogromne pożary… Większość linii pułapek zostanie poważnie dotknięta – mówi Ron Spence, traper z plemienia Nisichawayasihk Cree i wiceprezes Stowarzyszenia Traperów Manitoby. Ogień i dym uniemożliwiają mu ocenę zniszczeń, ale wie, iż ucierpiały zarówno pułapki, jak i chatki.
W całej Manitobie zarejestrowanych jest ok. 900 linii pułapek, często przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Dla wielu rodzin to jedyne źródło utrzymania. Traperzy polują m.in. na kuny, rysie czy bobry – sprzedaż futer potrafi przynieść tysiące dolarów dochodu w sezonie. Teraz, jak podkreśla Bill Abercrombie z Alberta Trappers Association, wielu z nich „straciło praktycznie wszystko – sprzęt, infrastrukturę, a choćby rodzinne dziedzictwo”.
Problem ma również wymiar kulturowy.
– To nie tylko pułapki. Zbieramy lekarstwa, polujemy, uczymy młodzież tradycji – podkreśla Spence. Traplines to miejsca, w których rdzenna młodzież uczy się życia zgodnego z ziemią i kulturą swoich przodków.
Dlatego liderzy Pierwszych Narodów apelują o wsparcie finansowe. Wielki Wódz Garrison Settee z Manitoba Keewatinowi Okimakanak wskazuje, iż polityka kryzysowa musi uwzględniać specyfikę rdzennych społeczności. – To nie jest luksus. To podstawa naszego stylu życia – mówi.
Na razie jednak władze Manitoby odcinają się od pomocy, tłumacząc, iż linie pułapek traktowane są jako „okazja do odłowu, a nie gwarancja sukcesu”. Alberta w przeszłości oferowała rekompensaty, ale nie wiadomo, czy stanie się tak i tym razem.
– Prawda jest taka, iż musimy radzić sobie sami – przyznaje Abercrombie.
Na podst. Canadian Press