To już równo 30 lat. Dulkiewicz wspomina wielką tragedię w Gdańsku

1 dzień temu
Równo 30 lat temu w Gdańsku doszło do jednej z największych tragedii. 17 kwietnia 1995 roku, w wielkanocny poniedziałek eksplozja gazu rozerwała kilka pięter mieszkalnego wieżowca. Tragedia wstrząsnęła całą Polską. Zginęły 22 osoby. Gdańsk pamięta – napisała w mediach społecznościowych prezydentka Gdańska Aleksandra Dulkiewicz.


"30 lat temu, w Wielkanocny Poniedziałek o 5:50, potężna eksplozja gazu zniszczyła 11-piętrowy wieżowiec. Zginęły 22 osoby, a setki straciły dach nad głową. To była jedna z największych katastrof budowlanych w historii Polski. Tego dnia Gdańsk się zatrzymał. Tego dnia świat wielu ludzi runął. Miasto Gdańsk pamięta" – wpis tej treści zamieściła w mediach społecznościowych prezydentka Gdańska Aleksandra Dulkiewicz.



W ten sposób przypomniała o tragedii, jaka zdarzyła się w Gdańsku trzy dekady temu. W Wielkanocny Poniedziałek nikt w dzielnicy Strzyża nie myślał jeszcze o polewaniu bliskich wodą. O godzinie 5:50 nastąpiła eksplozja. Nikt na początku nie wiedział, co się dzieje.

Pierwszą rzeczą, jaką zauważyli ludzie, którzy wylegli na ulice, był dziwnie stojący wieżowiec. Był krzywy i niższy, niż powinien. Okazało się, iż 11-piętrowy blok ma jedynie 8 kondygnacji. Znikła piwnica, parter, pierwsze i drugie piętro.

Jak czytamy na oficjalnej stronie miasta Gdańsk, w wieżowcu znajdowało się 77 mieszkań, zameldowanych było prawie 300 mieszkańców. Szacuje się, iż na ocalałych piętrach w chwili katastrofy znajdowało się około 120 osób.

Mieszkańcy trzeciego i czwartego piętra mogli ewakuować się przez okna i balkony, ich mieszkania znalazły się tuż nad ziemią. Była to zresztą jedyna droga ewakuacji, bo wyjście z budynku zniknęło. Wielu mieszkańców nie mogło opuścić mieszkań, bo zablokowały się drzwi wejściowe w ich lokalach.

"Akcja ratunkowa trwała w sumie ponad 86 godzin. Osób żywych poszukiwano przy pomocy kamer termowizyjnych, specjalnie wyszkolonych psów i nasłuchu prowadzonego dzięki geofonu" – czytamy na miejskiej stronie.

Solidna konstrukcja wieżowca spowodowała, iż mimo potężnej eksplozji na niższych piętrach, nie zawalił się, ale osiadł na gruzach. Był jednak niestabilny. Przez cały dzień osiadał i przechylał się. Całą okolicę ewakuowano.

Po przeszukaniu wieżowca służby ratunkowe podjęły decyzję o wysadzeniu go w powietrze. Był to prawdopodobnie jedyny sposób na uniknięcie niekontrolowanego zawalenia. Dopiero podczas rozkopywania gruzowiska odnajdowano ciała wielu ofiar.

Przyczyna eksplozji? Teorii było kilka


W katastrofie zginęły 22 osoby, 12 odniosło obrażenia. Według najbardziej prawdopodobnej wersji przyjętej przez prokuraturę wybuch spowodował jeden z mieszkańców, który uszkodził instalację gazową. Prawdopodobnie chciał uzyskać odszkodowanie za zniszczone mieszkanie, a był zadłużony i miał kłopoty finansowe. Najwyraźniej nie przewidział, iż gaz wypełni kilka dolnych kondygnacji budynku i dosłownie je rozsadzi.

Nie można też nie wspomnieć o dziwnej teorii lansowanej przez prawicowego historyka, Sławomira Cenckiewicza. Jego zdaniem wybuch spowodowały służby specjalne, by dobrać się do mieszkania jednego z lokatorów, czyli płk. Adama Hodysza. Miał on rzekomo posiadać dokumenty potwierdzające współpracę Lecha Wałęsy z SB. Ta wersja upadła, ale krąży do dziś jako prawicowy mit.

Idź do oryginalnego materiału