Tunel zmienił się w piekielny komin. 11 ofiar nie miało żadnych szans

news.5v.pl 1 tydzień temu
  • Tragedia w tunelu Świętego Gotarda z 24 października 2001 r. wstrząsnęła Szwajcarią
  • W najdłuższym drogowym tunelu w Europie doszło do czołowego zderzenia ciągnika z ciężarówką
  • Ogień rozprzestrzeniał się w ułamkach sekund i doprowadził do wybuchu wyciekającego paliwa z jednego z pojazdów
  • Tunel Świętego Gotarda, który miał być najbezpieczniejszy w Europie, zmienił się w piekielny komin
  • „Uciekłem głównym rękawem, szukając po omacku, gdzie jest ściana. Była już bardzo gorąca” — opisywał jeden z kierowców, któremu udało się w porę uciec
  • Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu

Tragiczna katastrofa w mierzącym 11 kilometrów tunelu drogowym pod Mont Blanc w marcu 1999 r. sprawiła, iż w całej Europie w pośpiechu sprawdzano bezpieczeństwo dróg, które przebiegały pod masywami górskimi. W Alpach Zachodnich zaczęło się od niedopałka wyrzuconego z ciężarówki, który doprowadził do tragicznego w skutkach pożaru — życie straciło 39 osób. 27 ofiar udusiło się lub spłonęło w swoich samochodach, pozostali zginęli, próbując uciekać na świeże powietrze.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Najdłuższy i najbezpieczniejszy

Podobna historia miała już się więcej nie wydarzyć. W kilku krajach Europy przeprowadzono dokładne inspekcje tuneli i wprowadzono dodatkowe zasady bezpieczeństwa. Chodziło m.in. drogi ewakuacyjne, bunkry przeciwpożarowe, monitoring, czujniki ognia czy specjalny system wentylacyjny. Po tragedii pod Mont Blanc skontrolowano też szwajcarski tunel Świętego Gotarda — uzyskał on najwyższą możliwą notę bezpieczeństwa spośród 102 skontrolowanych tuneli.

Jego historia sięga 1980 r. — wówczas, po 10 latach budowy, został oddany do użytku. I stanowił wielki powód do dumy Szwajcarów — tunel Świętego Gotarda liczy 16,9 km i do 2000 r. był najdłuższym drogowym tunelem na świecie — ten tytuł stracił na rzecz norweskiego tunelu Laerdal liczącego 24,5 km. Jest to też najważniejsze połączenie komunikacyjne przez Alpy między północną a południową Europą. Dziennie przez tunel przejeżdża blisko 19 tys. samochodów. Co istotne — tunel drogowy Świętego Gotarda składa się z dwóch pasów ruchu i jest dwukierunkowy.

KARL MATHIS KEYSTONE / AFP

Tunel Świętego Gotarda

24 października 2001 r. w kierunku południowego wyjazdu z tunelu zmierzał Włoch Bruno Saba. 35-latek prowadził ciągnik wyładowany oponami. Do wyjazdu na świeże powietrze brakowało nieco ponad 900 metrów. Nagle Saba gwałtownie skręcił, ale nie zdołał uciec przed belgijską ciężarówką, która niespodziewanie pojawiła się na jego pasie. Z kabiny wielkiego ciągnika zostało niewiele, jednak włoski kierowca nie odniósł poważniejszych obrażeń. I ruszył na pomoc kierowcy ciężarówki.

„Ledwo mogłem oddychać”

Jak się później okazało, prowadził ją Turek Seyfi Aslan. Mężczyzna nie tylko nie miał odpowiednich uprawnień do kierowania tego typu pojazdem, ale również — co wykazało śledztwo — był pod wpływem alkoholu (wielokrotne przekroczenie dopuszczalnego limitu). To było powodem utraty panowania nad ciężarówką i „odbicia się” od ściany tunelu, a nie — jak pierwotnie przypuszczano — pęknięcie opony.

Bruno Saba nie zdążył pomóc tureckiemu kierowcy. Gdy tylko ujrzał, iż z pojazdów wycieka paliwo, a z okolic silnika wydobywa się dym, postanowił uciekać. Tym bardziej iż ładunkiem jego ciągnika były opony, co zwiastowało nadciągającą tragedię. Włoch natychmiast ruszył w kierunku wyjścia. „Dym był tak gryzący, iż ledwie mogłem oddychać” — relacjonował później dziennikarzom. Wielu kierowców porzuciło swoje samochody i ruszyło za Sabą. To uratowało im życie.

ARNO BALZARINI KEYSTONEKeystone via AFP / AFP

W pożarze zginęło 11 osób

Ogień rozprzestrzeniał się w ułamkach sekund, zmieniając tunel w ognisty komin. Ci, którzy od razu nie zdecydowali się na ucieczkę, dusili się toksycznym dymem. Widoczność była coraz gorsza, a temperatura w epicentrum tragedii dochodziła choćby do kilkuset stopni. Tak wysoko oceniane przez inspektorów kanały wentylacyjne nie dały rady wobec gęstego, ciężkiego dymu.

11 ofiar pożaru w tunelu Świętego Gotarda

„Zapanował kompletny chaos. Na szczęście znam Gotarda, codziennie tędy jeżdżę. Nie chciałem szukać wejścia do tunelu ewakuacyjnego, uciekłem głównym rękawem, szukając po omacku, gdzie jest ściana. Była już bardzo gorąca” — opisywał w szpitalu jeden z kierowców, któremu udało się w porę uciec. Inni nie mieli tyle szczęścia — ratownicy odnajdywali ciała choćby kilka metrów od bunkrów bezpieczeństwa. Zabrakło im sekund.

Służby na miejscu tragedii pojawiły się już po kilku minutach. Niestety, gdy ratownicy byli już ok. 150 metrów od miejsca zderzenia, nastąpiła eksplozja spowodowana wyciekiem paliwa z jednego z pojazdów, a ogień rozszerzył się na długość kilkuset metrów. Zawaliła się też cześć tunelowego sklepienia i nastąpiły kolejne wybuchy. Temperatura w tunelu Świętego Gotarda dochodziła choćby do 2 tys. stopni. Dopiero po upływie 24 godzin służbom udało się ją obniżyć na tyle, iż ratownicy mogli dotrzeć na miejsce zderzenia pojazdów, od którego zaczęło się piekło.

MICHELE LIMINA KEYSTONEKeystone via AFP / AFP

Tunel Świętego Gotarda

W krytycznym momencie choćby 128 osób było uznanych za zaginione. Ostateczny bilans pożaru w tunelu Świętego Gotarda to 11 ofiar. Większość z nich zatruła się toksycznym dymem. Tunel został zamknięty przez władze natychmiast po pożarze i ponownie otwarty dopiero na krótko przed Świętami Bożego Narodzenia 2001 r.

Idź do oryginalnego materiału