"Przed sobą ujrzałem olbrzymi dół i sypiące się z wszystkich stron cegły i kawałki tynku" - tak wybuch, do którego doszło w październiku 1931 roku w Gdyni, relacjonował jeden z ocalałych mieszkańców budynku. W eksplozji zginął jego niespełna siedmiomiesięczny syn, a także 12 innych osób. Miejski architekt stracił niemal całą rodzinę, do szpitala trafił jego 10-letni syn, a on sam stał i przez całą noc "spoglądał na grób swojej rodziny". Miasto pogrążyło się w żałobie.