Wybuch gazu, lata tułaczki i walka z urzędnikami. Dramat rodzin ze Staszowa trwa

7 godzin temu

Wyrok sądu miał zakończyć czteroletnią tułaczkę rodzin ze Staszowa. Miasto ma odbudować zniszczoną kamienicę. Zamiast szukać rozwiązania, urzędnicy odwołują się od postanowienia organów sprawiedliwości. Materiał programu "Państwo w Państwie".

Początek lata 2021 roku. Staszów. W kamienicy doszło do potężnego wybuchu gazu. Eksplozja miała miejsce w mieszkaniu socjalnym należącym do Urzędu Miasta i Gminy, zajmowanym przez 65-letniego Eugeniusza Bielca. Mężczyzna, który w chwili wybuchu miał ponad dwa promile alkoholu we krwi, wyszedł z katastrofy niemal bez szwanku. Właściciele prywatnych mieszkań i salonu fryzjerskiego stracili wszystko. Do dziś walczą o powrót do normalnego życia.

Jak wspominają mieszkańcy budynku, huk był tak silny, iż słychać go było na pobliskich działkach, a po drugiej stronie ulicy przewróciły się manekiny w sklepie. Cudem nikt nie zginął - odłamki gruzu spadały na śpiących ludzi, ściany i stropy zawaliły się, budynek stał się ruiną.

Kłopotliwy lokator. Częste interwencje policji

Sąsiedzi od dawna skarżyli się na kłopotliwego lokatora. W jego mieszkaniu często odbywały się libacje, czuć było fetor, a policja interweniowała tam wielokrotnie. Informowano także o tym, iż mężczyzna nielegalnie posiada w lokalu butle z gazem. Mimo to urzędnicy nie podjęli zdecydowanych działań. Po wybuchu, Eugeniusz Bielec nie poczuwał się do winy, twierdząc, iż to nie on, ale wadliwa butla była przyczyną katastrofy. Po wyjściu z więzienia, gdzie spędził dziewięć miesięcy z zasądzonego półtorarocznego wyroku, otrzymał od miasta kolejne mieszkanie socjalne.

- Boję się, iż może być podobnie, iż zaśnie, iż coś się stanie. Myślę, iż każdy w takiej sytuacji by się bał, iż coś może się wydarzyć. Tym bardziej, iż wiem, iż mieszkają tu dzieci, także to też jest takie trochę przerażające – mówi Patrycja Kwiatkowska, obecna sąsiadka.

Walka poszkodowanych z urzędnikami

Pozostałym mieszkańcom kamienicy przyszło radzić sobie samodzielnie. Jedna rodzina zamieszkała w lokalu socjalnym, inni musieli zatrzymać się u bliskich lub na działce. Miasto początkowo deklarowało pomoc, ale ostatecznie uznało, iż nie może wyremontować prywatnych lokali i obarczyło mieszkańców kosztami remontu, proporcjonalnie do wielkości zajmowanych mieszkań. Po latach walki sąd orzekł, iż odpowiedzialność za remont spoczywa na gminie, zarządcy budynku i sprawcy wybuchu.

ZOBACZ: "Państwo w Państwie": Zaufanie warte pół miliona. Rolnik oszukany przez urzędnika

- Pan burmistrz obiecał, iż jak będzie miał podstawy prawne, to jednak pomoże odremontować tą kamienicę. No w tej chwili wyglądałoby na to, iż już ta podstawa prawna jest - komentuje pani Alina Brzezińska, która straciła mieszkanie po wybuchu gazu.

Jednak przedstawiciele władz gminnych nie poczuwają się do odpowiedzialności. Wyrok nie jest prawomocny, a miasto i spółka zarządzająca budynkiem zapowiedziały apelację. Poszkodowani podkreślają, iż przez cztery lata byli zmuszeni udowadniać swoją niewinność i walczyć o powrót do domu.

"Państwo w Państwie". Dramat rodzin ze Staszowa trwa

To ponowne omówienie sprawy w naszym programie. Po emisji pierwszego reportażu w spółce zarządzającej kamienicą doszło do zwolnień dyscyplinarnych osób odpowiedzialnych za zaniedbania. Mieszkańcy nie kryją rozgoryczenia – ich zdaniem miasto nie wyciągnęło żadnych wniosków z tragedii, a sprawca wybuchu nie poniósł realnych konsekwencji. Wciąż żyją w niepewności, czy będą mogli wrócić do swoich mieszkań, czy też czeka ich dalsza tułaczka.

- Na pewno nie poddamy się i mimo problemów zdrowotnych nas wszystkich, i psychicznych, i fizycznych, jedno jest pewne, na pewno się nie poddamy – mówi Karolina Więcek, która straciła mieszkanie.

Więcej o tej sprawie w programie "Państwo w Państwie" już w niedzielę o 19:30 w Polsacie. Reportaż Agnieszki Zalewskiej.

WIDEO: Doda stoczyła walkę z nowotworem. Te objawy to sygnał ostrzegawczy
Idź do oryginalnego materiału