Wybuch wojny. Wspomnienia Wacława Pieńkowskiego / emiliapienkowska

publixo.com 1 miesiąc temu

Końcówka lat trzydziestych XX wieku to była dla nas dopiero po latach wyraźna zapowiedź Apokalipsy - tego, co miało nieuchronnie nadejść już niebawem: wojna! Tak, to słowo całymi miesiącami odmieniało się przez wszystkie przypadki. Mnożą się incydenty graniczne, łapanie szpiegów, ucieczki Niemców z Polski i odwrotnie: hitlerowcy-farbowane lisy, udający Polaków (wywiad), przychodzili tu, do nas, by robić swoją dywersję. Pogróżki ``Hyclera``, potem jego błyskawiczne zwycięstwa: Anschluss (przyłączenie) Austrii, opanowanie Czechosłowacji bez wystrzału, aneksja Kłajpedy i - 1. września - najazd na Polskę.

Ja w tym czasie miałem pracę; zostałem bileterem w autobusie prywatnej linii pana Jankowskiego z Brodnicy. Ostatniego dnia sierpnia 1939 wróciliśmy tam wieczorem. Późno już. Zjadłem kanapki, które dała mi Mama, i położyłem się spać w autobusie, który stał w bramie szczelnie zamkniętej u właściciela (czy może u kierowcy?). Rano, skoro świt, wyjechaliśmy na przystanek. Śniadanie podobne jak kolacja. Skasowałem od pierwszych podróżnych należność za bilety na trasie do Grudziądza, i ruszyliśmy.

Dzień był piękny jak cały ten rok. Opuściliśmy uśpioną Brodnicę. W drodze wsiadali chłopi i kobiety w chustkach z kobiałkami, tłumokami i bańkami śmietany na targ. Przepełniony autobus sennie kolebał się na nie najlepszej jezdni. Nagle ktoś mniej zaspany zauważył niezwykły ruch i gwar na szosie do Jabłonowa. Po chwili kierowca zatrzymał autobus, i zostaliśmy otoczeni... przez dzikie tłumy jakichś uciekinierów! Krzyki, gwałt, nie można zrozumieć, o co chodzi! Ludzi mrowie; płacz, lament i panika.

- Co się stało? - pytam, wychylając się przez okno.
- Pojawiły się samoloty! Radio podało wiadomość: Niemcy zaczęły wojnę z Polską!

Nasi pasażerowie wylegli i zaczęli uspokajać ten harmider i uciekinierów, wlokących jakieś pudła, bety na wózkach, na plecach, z krowami, kozami itp. Jeden z nich zakrzyknął:

- Panowie, uciekajcie, Niemcy bombardują Jabłonowo!

Spojrzeliśmy przed siebie i na horyzoncie zobaczyliśmy wybuchy i błyski nad tym ważnym węzłem kolejowym. Zestrachany kierowca natychmiast zawrócił autobus i, żegnając się ze mną, dał mi wypłatę a conto dwadzieścia złotych. Na owe czasy to było dużo: kilo kiełbasy kosztowało jeden złoty, porządny obiad w restauracji również jeden złoty. Ci, co jechali do Grudziądza, zaczęli gorąco protestować i przedkładać Jankowskiemu, iż musimy jechać dalej, jednak ten oświadczył kategorycznie:

- Ja odpowiadam za autobus! Nie wolno mi narażać ani ludzi, ani pojazdu!

Wrzucił jedynkę... i odjechał.
Idź do oryginalnego materiału