Lokomotywa z sześcioma wagonami spadła z wiaduktu kolejowego w miejscowości Biatorbágy na Węgrzech. Chwilę wcześniej doszło do eksplozji. Z płonącego składu wydobywano kolejnych zabitych i rannych. "Maszyna piekielna, aczkolwiek prymitywna, musiała być zrobiona przez jakiegoś 'fachowca'" - mówili śledczy. "Fachowcem" okazał się Sylwester Matuszka, przykładny ojciec, miłośnik szachów i kolejnictwa. To nie był jego pierwszy zamach na pociąg. Przed sądem twierdził, iż do wszystkiego namówił go "duch Leon".