2 marca około godziny 11:00 wybuchł pożar w dzielnicy na Queenie – South Jamaica. Spłonęły dwa domy, w tym jeden należący do polskiej rodziny. W pożarze zginął 65-letni pan Józef Sziffer, któremu nie udało się uciec z płomieni.

– W październiku zeszłego roku u taty zdiagnozowano raka płuc – mówi jedna z córek zmarłego, Marzena. – Przyjmował chemię i był bardzo słaby, prawdopodobnie nie miał sił wyjść z domu jak wybuchł pożar. Wiemy też, iż chciał gdzieś pójść, może do łazienki, ale upadł i rozbił głowę. Jeden z sąsiadów usłyszał jakiś huk, być może eksplozję, i to on powiadomił straż pożarną. Niestety dla taty było już za późno – dodaje.
Pan Józef mieszkał wraz z żoną Krystyną i rodziną córki Sabiny, pielęgniarki w Elmhurst Hospital. Tej feralnej niedzieli córka i zięć Vassel McHugh poszli do pracy, a żona z wnukami do kościoła. On miał odpoczywać w domu. Pani Krystyna miała niedługo wrócić, tymczasem wystarczyło zaledwie kilkadziesiąt minut, aby doszło do tragedii.

Rodzina straciła nie tylko ukochanego męża, ojca i dziadka, ale i dorobek całego życia.
Pochodzący z okolic Rzeszowa państwo Szifferowie przyjechali do Stanów Zjednoczonych w 2004 roku wraz z czwórką swych dzieci – synem i trzema córkami. Pan Józef pracował w firmie budowlanej, dzieci poszły do szkoły. Powoli budowali swoje życie w Ameryce.
Kiedy w 2017 roku Sabina kupiła dom, rodzina postanowiła, iż rodzice zamieszkają właśnie z nią. Państwo Szifferowie chcieli być nie tylko blisko córki, ale także trójki wnuków, w których wychowanie się angażowali. Mają jeszcze dwójkę wnuków, które wraz z rodzicami mieszkają w Pensylwanii. Reszta rodzeństwa pozostawała w bliskich kontaktach, bo rodzina jest bardzo zżyta.

– Tato był bardzo rodzinnym człowiekiem – mówi córka Marzena. – Ważne dla niego były spotkania rodzinne i zależało mu na bliskiej więzi nie tylko z nami, jego dziećmi, ale także wnukami. Był wspaniałym tatą, dziadkiem i mężem. Bardzo nam go będzie brakować. 14 marca skończyłby 66 lat. Niestety nie będziemy już nim świętować… – kontynuuje.
Straż pożarna prowadzi śledztwo i nie podaje na razie przyczyn pożaru.
Rodzina pani Sabiny straciła cały dorobek życia. Z domu zostały tylko czarne ściany. Muszą odbudować swoje życie od samego początku. Dlatego z wdzięcznością przyjmą każdą choćby najmniejszą pomoc. Zbiórka została zorganizowana na gofundme. o ile możesz wspomóc rodzinę, wejdź na stronę: www.gofundme.com/f/support-sabina-mchugh-after-tragic-fire
IH