Zmarli strażacy mieli 34 i 33 lata. „Osierocił dwójkę dzieci”

3 miesięcy temu

W wyniku eksplozji w jednej z kamienic przy ul. Kraszewskiego w Poznaniu, zginęło dwóch strażaków. Młodzi, ale też doświadczeni ratownicy poświęcili swoje życie, aby ratować innych. Policja prowadzi śledztwo, aby ustalić przyczyny wybuchu.

W nocy z soboty na niedzielę w kamienicy przy ul. Kraszewskiego doszło do pożaru. W krótkim czasie ogień doprowadził do potężnej eksplozji. Jak poinformował w niedzielę, 25 sierpnia wiceszef MSWiA Wiesław Leśniakiewicz, dwaj strażacy, 34-letni ratownik z 12-letnim doświadczeniem oraz jego 33-letni kolega z 11-letnim stażem, zginęli na miejscu. Młodszy z nich osierocił dwójkę dzieci.

– Oddali swoje życie, by ratować innych – powiedział Leśniakiewicz. Jego słowa najlepiej oddają heroizm zmarłych strażaków.

– W ten zawód wpisane jest niebezpieczeństwo, zrobili wszystko prawidłowo, nie mogli przewidzieć, iż w tym miejscu dojdzie do eksplozji – dodał.

Eksplozja była tak silna, iż zrzuciła niektórym strażakom hełmy z głów. Siła wybuchu uszkodziła nie tylko kamienicę, w której doszło do zdarzenia, ale również pobliskie budynki, choćby te znajdujące się po drugiej stronie ulicy. Jak relacjonował Leśniakiewicz, wybuch był niespodziewany i zaskoczył choćby najbardziej doświadczonych ratowników.

Służby natychmiast rozpoczęły poszukiwania zaginionych strażaków, angażując w akcję jednostki z Poznania i Łodzi. Niestety, po kilku godzinach okazało się, iż obaj strażacy zginęli na miejscu.

– Wyciągnięto ich z tych miejsc, w których byli. Robiono wszystko, żeby jak najszybciej dotrzeć do tych chłopaków poszkodowanych – wytłumaczył Leśniakiewicz. Ciała zmarłych są na oględzinach prokuratorskich.

fot. Łukasz Gdak

„Akcja ratunkowa była przeprowadzona prawidłowo”

Wiceszef MSWiA podkreślił, iż cała akcja ratunkowa była przeprowadzona prawidłowo. – Koordynacja akcji była na dobrym poziomie, nie mam nic do zarzucenia – powiedział Leśniakiewicz. Dodał, iż strażacy, przystępując do akcji, nigdy nie wiedzą, z czym przyjdzie im się zmierzyć, co wiąże się z ogromnym ryzykiem.

W wyniku zdarzenia, oprócz dwóch zmarłych strażaków, rannych zostało także 11 ich kolegów. Siedmiu z nich wciąż przebywa w szpitalach, a sześciu już wróciło do domów. Wszystkich objęto opieką psychologiczną. Ponadto, ucierpiały trzy osoby postronne w tym jedna z poważnymi oparzeniami. Przetransportowano ją helikopterem do szpitala w Nowej Soli.

– Wszyscy są zaopiekowani. Strażacy mają poparzenia pierwszego i drugiego stopnia. Poza tym tłuczenia i obicia, ale są w stanie ogólnym dobrym – przekazała na briefingu wojewoda wielkopolska Agata Sobczyk i dodała: – To jest ogromny stres i duża adrenalina. Pamiętają pierwsze obrazy z tej sytuacji.

fot. Łukasz Gdak

Policja nie podaje przyczyny wybuchu

Rodziny zmarłych strażaków otrzymały wsparcie od władz województwa i miasta. Prezydent Poznania, Jacek Jaśkowiak zapowiedział pomoc psychologiczną oraz inne niezbędne formy wsparcia. W tym rozmowy z przedsiębiorcami, aby uzupełnić zniszczony dobytek mieszkańców kamienicy. Wiceminister Leśniakiewicz złożył kondolencje bliskim ofiar. „To strata nie tylko dla rodzin, ale i dla całej społeczności strażackiej”.

Obecnie trwa śledztwo mające na celu ustalenie przyczyn wybuchu. Pojawiły się spekulacje dotyczące możliwości wybuchu butli z gazem lub innych niebezpiecznych materiałów przechowywanych w piwnicy kamienicy. Policja na razie nie ujawnia szczegółów, powołując się na tajemnicę śledztwa.

– Na tym etapie mogę tylko powiedzieć, iż to, co już ustalono, zostaje tajemnicą śledztwa i tych informacji nie będziemy udzielać – przekazał Roman Kuster, zastępca Komendanta Głównego Policji.

Wiceszef MSWiA dodał, iż powód wybuchu znajdował się na pewno w piwnicy. Nie spekuluje jednak, czy była to butla propan-butan, czy coś innego.

– O tym, czy wszystko było w porządku w budynku, z punktu widzenia bezpieczeństwa, to wykażą dopiero śledztwo i wyniki oceny prowadzonej przez biegłych pod nadzorem prokuratury i przez policję – wyjaśnił Leśniakiewicz.

fot. Łukasz Gdak

Ostatnie godziny przed tragedią

Jak wynika z relacji, pierwsze jednostki straży pożarnej dotarły na miejsce pięć minut po zgłoszeniu.

– To było możliwe dzięki czujce dymu zamontowanej w jednym z mieszkań. To właśnie ta czujka umożliwiła szybkie podjęcie działań ewakuacyjnych, co w pierwszej fazie akcji pozwoliło uratować życie wielu osób – powiedział Leśniakiewicz.

Budynek uległ poważnym uszkodzeniom, dlatego praca strażaków od początku nie była łatwa. w tej chwili nie ma pewności, czy w budynku nie przebywały inne osoby postronne. Dlatego też nie można było na wczesnym etapie działań narażać życia kolejnych ratowników.

Jak przekazał nam jeden z okolicznych mieszkańców, w nocy usłyszał dwa wybuchy. „Jakby samochód w coś uderzył, dwa razy, a później poczułem zapach spalenizny i zobaczyłem, iż budynek jest zawalony”.

fot. Łukasz Gdak

Nagranie wideo TUTAJ.

Error happened.
Idź do oryginalnego materiału