Zostało jeszcze półtora miesiąca. Termin mija 1 stycznia 2026 roku. Kto nie zdąży, zapłaci wysoką karę

2 godzin temu

Koniec roku przyniesie nie tylko święta i noworoczne postanowienia, ale również nowy obowiązek dla właścicieli wybranych budynków. Termin upływa wraz z końcem 2025 roku, a niedostosowanie się do przepisów może kosztować choćby kilka tysięcy złotych. Sprawdź, czy dotyczy to również Twojej nieruchomości i czego dokładnie musisz dopilnować.

Fot. Shutterstock

Nowe wymagania w przepisach przeciwpożarowych

Rozporządzenie Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji z listopada 2024 roku wprowadza szereg zmian w zakresie bezpieczeństwa przeciwpożarowego budynków. Choć samo rozporządzenie weszło w życie już 23 grudnia ubiegłego roku, ustawodawca przewidział okres przejściowy dla właścicieli obiektów istniejących, aby mogli dostosować się do nowych wymogów. Ten czas właśnie dobiega końca. Od 1 stycznia 2026 roku zacznie obowiązywać nowy wymóg dotyczący oznakowania ścian oddzielenia przeciwpożarowego w wybranych typach budynków. Zmiana ta jest odpowiedzią na potrzeby służb ratowniczych, które podczas akcji gaśniczych często miały problem z szybkim zlokalizowaniem granic poszczególnych stref pożarowych.

Obowiązek nie dotyczy jednak wszystkich właścicieli nieruchomości. Nowe przepisy skierowane są przede wszystkim do zarządców i właścicieli większych budynków handlowych, produkcyjnych oraz magazynowych. Konkretnie chodzi o obiekty, w których ściana oddzielenia przeciwpożarowego rozdziela strefy pożarowe o powierzchni co najmniej 2 tys. metrów kwadratowych każda, a jednocześnie ściany zewnętrzne lub dach przynajmniej jednej strefy nie są wykonane z materiałów niepalnych albo gęstość obciążenia ogniowego przekracza 1000 megadżuli na metr kwadratowy. Właściciele mniejszych obiektów, domów jednorodzinnych czy mieszkań w blokach mogą spać spokojnie – ten konkretny obowiązek ich nie obejmuje.

Czerwone linie na fasadach i dachach

Oznakowanie ścian oddzielenia przeciwpożarowego musi być wykonane w sposób umożliwiający jednoznaczną identyfikację miejsc połączenia tej ściany z elewacją zewnętrzną oraz dachem budynku. Przepisy przewidują kilka dopuszczalnych form takiego oznakowania. Najprostszym rozwiązaniem jest zastosowanie specjalnych znaków w kolorach czerwonym i białym o wymiarach co najmniej 20 na 20 centymetrów, które mocuje się bezpośrednio do ściany lub dachu. Alternatywnie można zastosować czerwony pas o szerokości minimum 15 centymetrów, przebiegający w miejscu połączenia ściany przeciwpożarowej z pozostałymi elementami budynku. Trzecią opcją jest wykonanie wysunięcia samej ściany oddzielenia przeciwpożarowego w kolorze czerwonym poza lico ściany zewnętrznej.

Wszystkie te rozwiązania mają jeden cel – umożliwić strażakom natychmiastową identyfikację przebiegu granic stref pożarowych podczas akcji ratowniczej. W przypadku pożaru w dużym obiekcie handlowym czy magazynie każda sekunda ma znaczenie, a szybkie zlokalizowanie ścian oddzielających poszczególne strefy pozwala skuteczniej ograniczać rozprzestrzenianie się ognia. Przepisy dopuszczają również możliwość uzgodnienia z adekwatnym komendantem powiatowym lub miejskim Państwowej Straży Pożarnej innego sposobu oznakowania, jeżeli będzie on równie skuteczny w identyfikacji tych miejsc z zewnątrz budynku. To rozwiązanie może być przydatne w przypadku obiektów o nietypowej konstrukcji lub zabytkowych budynków, gdzie standardowe oznaczenia mogłyby naruszać walory architektoniczne.

Kolejne terminy już w pierwszej połowie przyszłego roku

Oznakowanie ścian przeciwpożarowych to nie jedyny obowiązek wynikający z nowych przepisów. Już 30 czerwca 2026 roku upływa termin na dostosowanie się do wymagań dotyczących czujników dymu i czadu w obiektach hotelarskich. Ten przyspieszony harmonogram dotyczy wszystkich miejsc, w których świadczone są usługi noclegowe – hoteli, pensjonatów, moteli, hosteli, a także apartamentów i pokoi wynajmowanych turystom. Wymóg ten wynika z faktu, iż goście hotelowi często nie znają specyfiki budynku, rozkładu pomieszczeń czy lokalizacji wyjść ewakuacyjnych, co w przypadku pożaru lub wycieku czadu znacząco utrudnia im adekwatną reakcję.

Każde pomieszczenie mieszkalne lub jednostka hotelowa musi zostać wyposażona w co najmniej jedną autonomiczną czujkę dymu. Dodatkowo, w pomieszczeniach gdzie odbywa się proces spalania paliwa stałego, ciekłego lub gazowego, konieczna jest instalacja czujnika tlenku węgla. Chodzi tu między innymi o pokoje z kominkami, kotłownie czy pomieszczenia z gazowymi podgrzewaczami wody. Wyjątek stanowią jedynie urządzenia przeznaczone wyłącznie do przygotowywania posiłków, takie jak kuchenki gazowe – przy nich czujnik czadu nie jest wymagany. Czujniki muszą spełniać odpowiednie normy – dla dymu jest to norma PN-EN 14604, a dla tlenku węgla PN-EN 50291-1.

Właściciele mieszkań mają jeszcze cztery lata

Dla zwykłych właścicieli domów jednorodzinnych i mieszkań termin jest znacznie dłuższy. Obowiązek wyposażenia lokali mieszkalnych w autonomiczne czujniki dymu oraz czujniki czadu w pomieszczeniach ze spalaniem paliw wejdzie w życie dopiero 1 stycznia 2030 roku. To pięcioletnie vacatio legis ma dać milionom Polaków czas na przygotowanie się do zmian, rozpłoszenie kosztów zakupu urządzeń oraz uniknięcie sytuacji, w której zbyt wiele osób jednocześnie poszukiwałoby czujników na rynku, co mogłoby doprowadzić do niedoborów i wzrostu cen. Dla budynków oddanych do użytku po 23 grudnia 2024 roku obowiązek montażu czujników obowiązuje już od momentu zakończenia budowy.

Koszt zakupu podstawowych czujników nie jest wygórowany. Autonomiczny czujnik dymu spełniający wymagane normy można kupić już za około 50 złotych, natomiast certyfikowany detektor tlenku węgla kosztuje od 100 złotych wzwyż. Bardziej zaawansowane modele, które można zintegrować z systemami inteligentnego domu, są oczywiście droższe i ich ceny zaczynają się od około 200 złotych. Mimo iż przepisy nie określają bezpośrednio konkretnych kar za brak wymaganych urządzeń, konsekwencje mogą być dotkliwe. Naruszenie przepisów przeciwpożarowych może skutkować mandatem lub grzywną sięgającą 5 tys. złotych. W przypadku nowo budowanych obiektów brak czujników może oznaczać odmowę wydania pozwolenia na użytkowanie przez Państwową Straż Pożarną.

Bezpieczeństwo przede wszystkim

Wprowadzenie nowych wymagań to odpowiedź na alarmujące statystyki. Według danych straży pożarnej, w 2024 roku w Polsce doszło do ponad 29 tys. pożarów w budynkach mieszkalnych, w których zginęło 295 osób, a ponad 2 tys. zostało rannych. W tym samym okresie odnotowano także ponad 4,3 tys. interwencji związanych z emisją tlenku węgla, które zakończyły się 52 ofiarami śmiertelnymi i 1334 osobami poszkodowanymi. Tlenek węgla jest szczególnie podstępny, ponieważ jest całkowicie bezwonny, bezbarwny i niewykrywalny dla ludzkich zmysłów. Zatrucie nim często następuje podczas snu, kiedy ofiary nie są w stanie zareagować na pierwsze objawy.

Nowe przepisy mają również znaczenie dla właścicieli nieruchomości z perspektywy ubezpieczeniowej. Coraz więcej firm ubezpieczeniowych oferuje niższe składki za polisy dla budynków wyposażonych w systemy wczesnego ostrzegania o pożarze czy wycieku czadu, uznając je za mniej ryzykowne. Z drugiej strony, w przypadku szkody powstałej w wyniku pożaru lub zatrucia tlenkiem węgla, brak wymaganych prawem czujników może zostać uznany za rażące niedbalstwo właściciela, co skutkuje odmową wypłaty odszkodowania. Warto zatem potraktować nowe obowiązki nie jako uciążliwą formalność, ale jako realną inwestycję w bezpieczeństwo własne i swoich bliskich. Kilkadziesiąt czy kilkaset złotych wydanych na odpowiednie urządzenia to niewielka cena za ochronę życia i zdrowia mieszkańców.

Idź do oryginalnego materiału