Deklaracja „Fiducia supplicans” (zwana przez niektórych trafnie „Sodoma supplicans„) otwiera drogę do kościelnych pseudo-małżeństw dla zboczeńcow wszelkich rodzajów. Jest zupełnie oczywiste dla wszystkich logicznie myślącego człowieka – poza osobami intensywnie samooszukującymi się w imię „posłuszeństwa papieżowi” – iż doprowadzi to do uroczystych błogosławieństw dla par[1] zboczeńców z pełną oprawą dotychczas stosowaną przy małżeństwach. Stawia to przed wiernymi całkiem poważne pytanie: jak zareagować?
Jak się zachować kiedy przyjdziesz do kościoła na Mszę, a okaże się, iż jest ona sprawowana w intencji[2] zboczeńców udających małżeństwo, którzy przed nią otrzymają uroczyste błogosławieństwo? Co zrobić, kiedy co prawda nie będziesz bezpośrednim świadkiem takiego aktu ale dowiesz się o nim np. ze stron WWW swojej parafii (wraz z radosną fotką „nowożeńców”)?
Każdy musi sobie odpowiedzieć na to pytanie w swoim sumieniu. Dla mnie jest oczywiste, iż jedyną sensowną reakcją dla katolika jest „strząsnąć proch z nóg” tj. wyjść i nigdy więcej do tego budynku, który kiedyś był kościołem nie wracać – no chyba, iż jako turysta podziwiający (ze smutkiem) architekturę i sztukę sakralną.
I kiedy to sobie pomyślałem, to zrobiło mi się smutno bo zdałem sobie sprawę, iż nie zareagowałem w ten sposób na coś, co jest przecież dużo gorsze niż błogosławieństwa dla zboczeńców: na pomiatanie najświętszym Ciałem poprzez powszechną już handkomunię. Nie raz już ją obserwowałem z bólem i mimo to nie wyszedłem, ba!, wracałem do kościołów, w których już wcześniej to świętokradztwo widziałem. A więc można powiedzieć, iż choć sam go nie popełniałem w pewien sposób akceptowałem je! Wstyd mi teraz, bo przecież tego powinno było być mi dość, żeby „strząsnąć proch z nóg” i nigdy tam więcej nie iść! Ba! Każdemu, kto jako katolik wierzy w realną obecność Ciała Pańskiego powinno to wystarczać!
O, jakże to dobrze Złemu wyszło! Jak nas pięknie znieczulił i omamił, jak latami postępującą degrengoladą zmiękczył wiarę w realną obecność Pana w komunii! To, przed czym nasi przodkowie padali na kolana teraz bierzemy „do łapy” a kapłani bez problemu Pana tak ludziom dają! I choćby bardziej świadomi choć patrzą na to ze smutkiem, często z bólem, to jednak przez cały czas przychodzą do miejsc, gdzie tak profanuje się Ciało Pańskie!
I, jak już pisałem wyżej, muszę się uderzyć w piersi i prosić Pana o wybaczenie – bo dopiero „Sodoma supplicans” spowodował, iż zacznę jak ognia piekielnego unikać NOM-u a już szczególnie wszędzie tam, gdzie spotkam się z handkomunią (o błogosławieniu zboczeńców nie wspominając!).
Bogu dzięki za abp. Lefebvre i Benedykta XVI dzięki którym ruch Tradycji rozkwitł i można w niemal każdym większym mieście w Polsce i Europie uczestniczyć w prawdziwej Mszy Św. sprawowanej przez kapłanów, którzy nie dadzą nikomu Pana „do łapy” ani zboczeń błogosławić nie będą.
Przypisy
[1] Wiele osób nurtuje czemu adekwatnie o różne uprawnienia ubiegają się akurat pary zboczeńców? Czemu nie inne konfiguracje? Przecież jest „ruch” polyamory, są miłośnicy orgii i tak postępowi, iż choćby żyją trwale w „związkach” więcej niż dwuosobowych? Otóż dlatego, iż „małżeństwo” dwójki zboczeńców jest prostą i idealną, szatańską karykaturą prawdziwych małżeństw. A tego właśnie chce Zły duch – zniszczyć i wywrócić wszystko, co Bóg stworzył.
[2] Skoro można błogosławić to przecież i Mszę w intencji dwóch pań albo panów można zamówić, co stoi na przeszkodzie, prawda? Zaraz ktoś ładnie powie, iż zawsze można i pięknie się modlić o Boże błogosławieństwo i potrzebne łaski, prawda? Dodając bełkot, iż intencją jest by wzrastało to co, w ich „nieregularnej sytuacji” jest „dobre i piękne”.