Irsabeth / floriankonrad

publixo.com 3 tygodni temu

wymyślam cię kompletnie swojską i nieoniryczną,
pełną surowej poczciwości i czasami nie dającego
się znieść pragmatyzmu. ponadto: w ludowych
motywach, niczym gliniana sosjerka
cała w pstrokate kwiatki.

masz być w klimacie moich obrośniętych
szczeciną neologizmów, którym to zdarza się
przemykać za sklepem w skarpetach
założonych do sandałów,

ty – tycjanowłosa i roztyta, pachnąca ciepłym
potem i kapuśniakiem, zawsze uśmiechnięta,
czasami w piegach, wiecznie tępo, kretyńsko radosna.
nie tyle `odmagiczniona`, co `zniemagiczniała`.

ty – bez grama mistyki, oleista i karczemna,
taka, od patrzenia na którą człowieka
zaczynałaby brać chęć mazania ścian rybim
tłuszczem, śpiewając przy tym arię
o skąpanym w maśle Shreku.

jedynie imię ma być w tobie dzikie, bo nie z tych
stron, nieoswajalne. imię nocne, szepczące
szeherezadyzmy, zamorsko-brytyjsko-czort-wie-jakie,
imię osobne i tajemne, tylko twoje. imię-szkatułka,
w której ukryję ci ­­lampkę oliwną
z niegasnącym płomieniem.

twórz się, choć nie wiem, po co.
Idź do oryginalnego materiału