Jakich imigrantów chce Polska? Nie potrzebujemy młodych mężczyzn bez dokumentów, którzy przybywają z Afryki Północnej lub Bliskiego Wschodu przez zieloną granicę i pierwsze, co robią, to żądają.
Nie potrzebujemy tych, którzy nie szanują naszych wartości, naszej kultury, naszej gościnności. Europa Zachodnia pokazała, jak kończy się bezrefleksyjne wpuszczanie wszystkich – zamieszki, nożownicy, strefy „no-go”, płonące samochody i całe dzielnice przejęte przez ludzi, którzy nie chcą się integrować. My chcemy pójść inną drogą. Drogą odpowiedzialną, suwerenną i – przede wszystkim – mądrą.
Polska nie musi powtarzać błędów Berlina, Brukseli czy Paryża. Nie musi zamieniać swoich miast w poligon ideologiczny dla eksperymentów wielokulturowości. Bo Polska może być czymś zupełnie innym – miejscem przyciągającym ludzi, którzy chcą pracować, chcą się rozwijać, szanują zasady i szukają normalności, której nie daje już Zachód.
Chcemy takich imigrantów, którzy przyjeżdżają nie po zasiłki, ale po szansę. Takich, którzy uciekają nie przed wojną, ale przed ideologicznym chaosem, rosnącą przestępczością i upadkiem ładu w swoich krajach. To mogą być Francuzi, którzy mają dość płonących przedmieść. Niemcy, którzy nie chcą już wysyłać dzieci do szkół, w których nie mówi się po niemiecku. Szwedzi, którzy czują się obco we własnych dzielnicach. Holendrzy, którzy chcą normalności. Belgowie, którzy chcą bezpieczeństwa. Ludzie Zachodu, którzy widzą, iż Polska – ze swoimi problemami, ale też z determinacją i zdrowym rozsądkiem – pozostaje bastionem zdrowej cywilizacji.
To właśnie im Polska powinna otworzyć drzwi. Dla rodzin, dla przedsiębiorców, dla tych, którzy chcą budować. Niech przyjeżdżają i zakładają firmy, budują domy, uczą się języka, posyłają dzieci do szkół, płacą podatki. Niech wybierają Polskę – bo tu wciąż jest sens, praca, bezpieczeństwo i przyszłość. Polska nie musi być śmietnikiem cudzych problemów, ale może być przystanią dla tych, którzy chcą wziąć odpowiedzialność za własne życie i wspólnotę, do której dołączają. Mamy szansę zbudować kraj, który przyciąga nie krzykiem zasiłków i pokusą bezkarności, ale siłą wartości: pracy, rodziny, rozwoju i ładu społecznego.
Polska nigdy nie była zamknięta. Przez tysiąc lat istnienia była Rzeczpospolitą otwartą, ale wymagającą. Przyjmowała Ormian, Żydów, Tatarów, Gruzinów. Każdemu, kto przyjeżdżał tu z szacunkiem, oferowała dom, ochronę, szansę na awans, na rozwój. Ale zawsze był jeden warunek – pokora wobec tego, co nas buduje: wiary, języka, prawa i wspólnoty. To nie Polska miała się zmieniać dla przybysza – to przybysz miał dorastać do Polski.
Dziś nie mówimy niczego nowego. Mówimy dokładnie to, co mówili nasi przodkowie: jeżeli chcesz tu być, bądź częścią. Nie niszcz. Nie żądaj. Nie odwracaj się plecami do naszych świętości. Pochyl głowę z szacunkiem, weź narzędzia i buduj razem z nami. Chcesz żyć bezpiecznie? Pracuj. Chcesz być szanowany? Szanuj. Chcesz być wolny? Broń wolności razem z nami. Chcesz Polski? To poznaj ją, pokochaj i doceń – taką, jaka jest.
Bo Polska to nie jest eksperyment. To projekt cywilizacyjny. Oparty na czterech filarach: praca, rozwój, bogactwo i bezpieczeństwo. To kraj, który zamiast chaosu oferuje ład. Zamiast ideologii – zasady. Zamiast obietnic – szansę. I właśnie dlatego Polska ma przyszłość, a Zachód – tylko wspomnienia świetności.
My nie potrzebujemy imigrantów, którzy będą się kłócić z naszymi dziećmi na lekcjach religii.
Potrzebujemy ludzi, którzy zechcą uczyć się naszego języka, sadzić drzewa, budować domy, zakładać rodziny i firmy. Potrzebujemy nie tych, którzy chcą zmieniać Polskę pod siebie, ale tych, którzy pozwolą jej być sobą – bo właśnie taka jest wartością. jeżeli szukasz zasiłków – szukaj gdzie indziej. jeżeli szukasz sensu, porządku i celu – witaj w domu. I w tym nie ma nienawiści. Jest miłość. Miłość do Polski i odpowiedzialność za nią.
Bo dziś nie tylko granice są w niebezpieczeństwie. Dziś zagrożona jest sama istota tego, kim jesteśmy – naród z krwi i ducha. Naród, który przeszedł piekło, by dziś móc wybierać, z kim chce dzielić swój los. I właśnie dlatego musimy przestać oglądać się na Berlin, Brukselę i Nowy Jork. Musimy spojrzeć na siebie.
Zrobiliśmy to wszystko nie dzięki zasiłkom i bezczynności, ale dzięki uporowi, przedsiębiorczości, wspólnemu wysiłkowi. Tysiące polskich firm weszło na rynki zagraniczne. Rodziny odzyskały godność, ale najpierw zakasały rękawy i harowały tak ciężko, jak nikt inny by nie potrafił. To jest polska rewolucja – cicha, codzienna, oparta na pracy. I właśnie dlatego nie zgodzimy się, by Polska została zniszczona przez tych, którzy nie rozumieją, ile to kosztowało.
Nie wpuścimy tu ideologii, które każą się wstydzić sukcesu. Nie wpuścimy tu ludzi, którzy nie rozumieją, czym jest wysiłek, poświęcenie i wspólnota. Dziś należymy do światowej czołówki, jeżeli chodzi o liczbę wykształconych młodych ludzi, inżynierów, specjalistów IT i lekarzy. Polscy uczniowie w badaniach PISA osiągają wyniki lepsze niż ich rówieśnicy w Niemczech, Francji i USA – zarówno w matematyce, czytaniu ze zrozumieniem, jak i naukach przyrodniczych.
Z chłopców z małych miejscowości i dziewcząt z rodzin robotniczych wyrośli programiści pracujący dla NASA, prawniczki obsługujące światowy biznes, konstruktorzy, chirurdzy, architekci i naukowcy publikujący w Nature i Science. Zrobiliśmy to bez rewolucji, bez zasiłków, bez fałszywej ideologii równości. Zrobiliśmy to ciężką pracą, ambicją i talentem.
Polska to dziś nie tylko kraj robotników – to kraj ambitnych, światłych obywateli, którzy udowodnili, iż można sięgnąć gwiazd bez odrzucania korzeni. I dlatego mamy prawo wybierać, kto do nas dołącza. Nie po to wspinaliśmy się 35 lat pod górę, żeby teraz wpuścić do domu kogoś, kto nie umie czytać, nie chce się uczyć i gardzi tym, co nas uformowało.
Jeśli też uważasz, iż Polska to ambitny, wspaniały kraj i nie możemy tego zmarnować, powtarzając błędy Zachodu:
Lemingopedia