Mieszkańcy Prawikowa nie poddają się. Wały zaczęły przesiąkać

2 godzin temu

W Prawikowie przesiąkły wały przeciwpowodziowe. Na miejscu błyskawicznie zainterweniowało wojsko, a w działania włączyli się mieszkańcy wraz ze strażakami. Jedni starają się chronić teren, inni zaś za nic mają sobie zagrożenie. - Wczoraj miałem turystykę nie tylko pieszą, ale i samochodową - powiedział burmistrz gminy Wołów i zaapelował o niewchodzenie na wały. - Jest to bardzo uciążliwe - dodał.

We wsi Prawików (gmina Wołów, woj. dolnośląskie) trwa walka z żywiołem - w nocy doszło do przesiąknięcia i przerwania wału przeciwpowodziowego, a woda zaczęła niebezpiecznie wypływać z koryta rzeki.

Dzięki szybkiej interwencji Wojska Polskiego sytuacja została opanowana. Sprawne działania pozwoliły na stworzenie drugiego wału, nad którego zabezpieczaniem w pocie czoła pracują mieszkańcy i strażacy. Nie bez znaczenia pozostaje również stosunkowo nowo powstały polder, który zbudowano w związku z zalewaniem terenu w roku 2010.

Powódź 2024. Gmina Wołów zagrożona. Mieszkańcy wciąż walczą

Wody Polskie zapowiedziały w sobotę, iż miejscowość prawdopodobnie nie zostanie zalana, sytuacja pozostaje jednak groźna. Z terenu zagrożonego powodzią ewakuowano zwierzęta.

ZOBACZ: Powódź wystraszyła turystów. Dolny Śląsk apeluje: Nie zmieniajcie planów

W piątek burmistrz gminy Wołów Dariusz Chmura podjął również decyzję o ewakuacji mieszkańców budynków położonych w pobliżu rzeki, jednak prawie nikt nie zastosował się do polecenia. Znajduje się tam 16 domów, ale na ewakuację zdecydowali się mieszkańcy jedynie dwóch z nich. Burmistrz zwrócił uwagę w rozmowie z Polsat News, iż właściciele położonych tam nieruchomości mieli świadomość, iż budują na terenie zalewowym, zatem obecna sytuacja to naturalna konsekwencja ich decyzji.

Część Prawikowa położona jest na wzniesieniu, co pozwala mieć nadzieję, iż mieszkańcom uda się bezpiecznie przetrwać choćby najgorszy scenariusz.

Powódź 2024. Nie tylko Prawików. Zagrożenie rośnie w całej gminie

- W Domaszkowie i w Tarchalicach jest niepokojąca sytuacja, gorzej niż tutaj - powiedział Polsat News Dariusz Chmura. - Tam mamy osuwisko na 300 metrów. w tej chwili zabezpieczają je strażacy i mieszkańcy, a na miejsce jedzie wojsko w liczbie 100 osób - dodał.

Jak podkreślił, w Tarchalicach rozszczelnieniu uległ wał przeciwpowodziowy, który był wybudowany niedawno przez prywatną firmę. Obecna sytuacja jest dla niego swego rodzaju testem generalnym, którego nie zdaje. Burmistrz podkreślił, iż gmina rozważy złożenie reklamacji.

ZOBACZ: Zniszczenia po powodzi. Premier zapowiada "odbudowę plus"

Sytuacji nie pomagają również "ciekawscy", którzy odwiedzają najbardziej zagrożone miejsca. - Wczoraj miałem turystykę nie tylko pieszą, ale i samochodową. Całkowita dezorganizacja. Dzisiaj poblokowałem wszystko: są tu jedynie te samochody, które są potrzebne, a pieszych nie ma w ogóle. Proszę nie wchodzić na wały. Jest to bardzo uciążliwe - zaapelował burmistrz.

Wały przeciwpowodziowe nie są ogrodzone ostrzegawczymi tasiemkami. Władze apelują o rozwagę i niewchodzenie na wały mimo to.

WIDEO: "Mogą spać spokojnie". Wskazała na miasta bezpieczne od wielkiej wody
Idź do oryginalnego materiału