– Ostatnio mamy więcej wyjazdów do przypadków medycznych niż typowych dla straży pożarów. Współpracujemy z zespołami ratownictwa medycznego, czasem jesteśmy pierwsi na miejscu i prowadzimy RKO, aż do ich przyjazdu – relacjonuje st. kpt. Daniel Lisiecki, dowódca JRG w Wołowie.
Walka o życie dzień po dniu
Jedna z dramatycznych interwencji miała miejsce 7 maja o godz. 7:49 w Pełczynie. Przed wejściem do domu leżała nieprzytomna osoba. RKO podjął już jeden z członków rodziny, a po chwili działania przejęli strażacy. Wykorzystano defibrylator, który jednak nie zalecił wstrząsu. Niestety, mimo godzinnej walki o życie, nie udało się przywrócić funkcji życiowych.
Tego samego dnia o 11:24, już w Wołowie przy ul. Wiśniowej, ratownicy i strażacy znów ratowali życie. Tym razem zakończyło się sukcesem – poszkodowany odzyskał tętno i oddech, a następnie został przetransportowany do szpitala przez śmigłowiec LPR. Strażacy nie tylko zabez