Mieszkańcy gminy Pszczółki koło Gdańska proszą o pomoc. Tuż obok zabudowań funkcjonuje nielegalne wysypisko odpadów.
– Mamy śmieci, chemię, folie. Są tu choćby materiały medyczne przywożone ze szpitali – opowiada Tomasz Krajewski, który mieszka w pobliżu wysypiska.
– Widzimy górę śmieci, która rośnie w oczach. Tam jest wszystko: odpady z budynków, azbest, a jak deszcz pada, to idzie to do wód. Tu ludzie mają studnie głębinowe – dodają inni mieszkańcy.
Pszczółki. Nielegalne wysypisko na terenie chronionym krajobrazowo
Na terenie po dawnej żwirowni gromadzone są odpady. Właściciel nie ma na to pozwolenia. Potwierdza to Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Gdańsku.
– Zostały przeprowadzone dwie kontrole i stwierdzono nieprawidłowości, jeżeli chodzi o ochronę środowiska, zbieranie odpadów bez zezwolenia, bez decyzji, brak monitoringu – wylicza Beata Cieślik z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Gdańsku.
Nielegalne wysypisko znajduje się na terenie chronionym krajobrazowo. Mieszkańcy weszli na teren wysypiska i nagrali filmy. Część odpadów wrzucana jest do stawów. Lokalne władze są bezradne.
ZOBACZ: Spopielarnia zwłok w samym środku osiedla. Komin już powstał
– Jako społeczność, mieszkańcy czujemy się bezsilni. Od wielu lat interweniowaliśmy w wielu instytucjach: prokuraturze, policji ochronie środowiska. Bez skutku. Dlatego w tym tygodniu zgłaszam sprawę do ministerstwa i prokuratury generalnej. – Jest źle, jest problem – przyznaje Maciej Urbanek, wójt gminy Pszczółki.
– Również nasi inspektorzy na drogach zatrzymują samochody z nielegalnym towarem. Trzy ciężarówki zostały zatrzymane i przekierowane na parkingi. Te ciężarówki albo były własnością przedsiębiorcy, albo wiozły towar w to miejsce – dodaje.
Na wysypisku dochodzi od pożarów
Wysypisko paliło się już dwukrotnie. Sąsiadują z nim m.in. państwo Krajewscy. Kiedy kilka lat temu budowali dom, nie spodziewali się takiego obrotu spraw.
– Nie jeździły maszyny, samochody załadowane śmieciami, było bezpieczniej. Teraz jest fetor, pojawiły się szczury, od strony wysypiska słychać też hałas – opowiada Bogumiła Całka-Krajewska.
ZOBACZ: Żyją w szokujących warunkach. Obok postawiono blok komunalny
– jeżeli chodzi o pożary na wysypisku śmieci, to paliły się m.in. odpady budowlane. Większy pożar to tekstylia, opony, opakowania. Pożar spory, bo działało trzynaście zastępów straży pożarnej – informuje Marcin Tabiś ze straży pożarnej w Pruszczu Gdańskim.
Materiał wideo „Interwencji” można obejrzeć TUTAJ.
– Jak doszło do pożaru to i w radiu, i gmina prosiła mieszkańców przez SMS-y, żeby okna były pozamykane, żeby opuścili pobliski teren – dodaje sołtys wsi Ostrowite Agnieszka Tusk.
Pełnomocnik spółek twierdzi, iż odpady podrzucili mieszkańcy
Jacek S. – pełnomocnik spółek gromadzących odpady umówił się na wywiad z dziennikarzami „Interwencji”. Twierdzi, iż postępuje zgodnie z prawem, a na teren dawnej żwirowni zwozi tylko gruz do rekultywacji terenu. Utrzymuje też, iż odpady z nagrań mieszkańców zostały na jego teren podrzucone… przez nich samych. A po kilku pytaniach reportera przerwał wywiad.
Reporter: Pan tam zwozi odpady.
Jacek S.: Nie ma tam odpadów.
– Tam weszli mieszkańcy.
– Wszedł pan, on ma firmę i to od niego z firmy są te wiaderka, najpierw porozwalał, a potem filmował.
– Tam jest eternit, są odpady medyczne.
– W życiu…
– Ja widziałem, iż są wrzucane do wody.
– To mieszkańcy przed nagraniem. Ja do emerytury mam, niedużo lat.
– To do emerytury będzie pan gromadził odpady?
– Kończymy wywiad. Cofam zgodę na udostępnienie wizerunku.
Kontrowersyjna działalność Jacka S.
O innej kontrowersyjnej działalności Jacka S. ekipa „Interwencji” informowała w 2019 roku. Wówczas obok domków jednorodzinnych w Gdańsku prowadził podobną działalność. Gdańszczanie latami walczyli z uciążliwościami w środku miasta. Teraz Jacek S. wykorzystuje ten teren do przeładowywania i wywożenia śmieci w nowe miejsce. Kary nie robią na nim wrażenia, bo… ich nie płaci.
– Wielokrotnie była w Gdańsku prowadzona kontrola interwencyjna, ustaliliśmy, iż było tam prowadzone zbieranie odpadów bez zezwolenia. Wykazano szereg nieprawidłowości. Łączna kwota wymierzonych kar to milion trzysta tysięcy złotych, wchodzi w to m.in. utrudnianie kontroli. Nasz pracownik został zaatakowany – opowiada Beata Cieślik z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Gdańsku.
ZOBACZ: Oddał dom i działkę w zamian za opiekę. Nie ma nic
„Interwencja” poruszyła tę kwestię w rozmowie z Jackiem S., zanim przerwał wywiad:
Reporter: Ludzie twierdzą, iż zachowuje się pan aspołecznie.
Jacek S.: A dlaczego nie przyjdą, nie powiedzą mi w twarz?
– Bo może boją się pana? Popchnął pan inspektora ochrony środowiska.
– Nie było to tak. (W reportażu wideo „Interwencja” pokazuje nagranie, na którym widać, jak przewraca inspektora – red.).
– Chciał pan też brata rozjechać, to pan prowadził samochód.
– Sprawa nie jest skończona.
ZOBACZ: Nie wejdzie do swego mieszkania. Przy wynajmie popełnił jeden błąd
Oburzony postępowaniem Jacka S. jest choćby jego rodzony brat. Mężczyzna po latach wrócił z zagranicy i chciał zaprowadzić ład na rodzinnym terenie. Twierdzi, iż choćby doszło do próby potrącenia go samochodem, bo nie zgadza się na działalność brata. Incydent zarejestrował monitoring, a sprawa jest w sądzie.
– Jestem właścicielem posesji od trzech lat. Są tu trzy spółki, pootwierane na słupy, ich właścicielem jest mój brat. Odwołują się do sądu, zarządcą tych spółek jest mój brat – mówi pan Adam.

aas./ / „Interwencja”