O wiosce, którą „z dala pozdrawia mateczka Ślęża”

3 dni temu

„Dla ojca słowo pisane było święte”, mówi Jan Cisło, który w rodzinnej biblioteczce odkrył monografię wsi Pełcznicy. Książka wydana została w Breslau w 1928 roku i nosi tytuł „Polsnitz bei Canth 1228-1928”. Ojciec pana Jana, Stanisław Cisło, zaraz po wojnie znalazł ją prawdopodobnie w piwnicy domu, w którym zamieszkał po przyjeździe na Ziemie Odzyskane. Właśnie z szacunku do słowa pisanego przyniósł książkę do domu i, mimo iż wydana była w języku niemieckim, włączył ją do domowej biblioteczki. Po wielu latach książka trafiła do kąckiej Izby Regionalnej i została przetłumaczona na język polski – prawie wiek po tym, jak historia niedużej Pełcznicy ukazała się drukiem.

Monografia Pełcznicy powstała na prośbę ówczesnego proboszcza, który zwrócił się do Elsy Promnitz z prośbą o napisanie historii miejscowości w związku z 700-leciem jej powstania (w roku 1228 roku nastąpiła lokacja wioski na prawie niemieckim). Spełnienie życzenia księdza okazało się zadaniem niełatwym, bowiem w 1704 roku spłonął kościół oraz plebania wraz z całą dokumentacją dotyczącą parafii. Podpalaczem był najprawdopodobniej złodziej owiec, który trzykrotnie okradł proboszcza. Czy złodziej wzniecił pożar, by uniknąć kary? A może była to zemsta kogoś, kto został niesprawiedliwie oskarżony? Tego nie wiemy. Konsekwencją tego zdarzenia był jednak brak m.in. kroniki parafialnej, ksiąg metrykalnych i księgi zgonów. Else Promnitz ograniczyła się więc do dostępnych w archiwach dokumentów i zdecydowała się pójść w swej pracy „w kierunku polityki rolnej i historii kościoła”. A szkoda, bo gdy tylko pozwalała sobie na bardziej osobiste opisy, tekst stawał się od razu żywszy i bardziej emocjonalny. Oto próbka jej pióra, fragment mówiący o położeniu wioski: „Oddalona około pół godziny drogi koleją od stolicy leży urocza wioska Pełcznica. (…) Gdy wysiądzie się z pociągu w Kątach Wrocławskich i przekroczy tory oraz Strzegomkę, dotrze się po dziesięciu minutach marszu wśród łąk do wioski urokliwie położonej wśród zielonych zagonów, którą z dala pozdrawia mateczka Ślęża”. A tak opisuje samą wieś: „Pełcznica jest typową okolnicą. Jeszcze dzisiaj ulica rozwidla się wewnątrz wsi i skrywa pośrodku skwer z dwoma stawami oraz ogrodzony plac z kościołem, szkołą i cmentarzem. Przyozdobione i otoczone przyjemną zielenią domy pozdrawiają wędrowca z obu stron ulicy”.

Od średniowiecza aż do 1810 roku Pełcznica była własnością wrocławskiego klasztoru norbertanów. Po sekularyzacji, jako własność pruskiego państwa, została przekazana przez króla Fryderyka Wilhelma III w darze „za zasługi” w wojnach z Napoleonem feldmarszałkowi Gebhardowi Leberechtowi von Blücherowi (wraz z pobliskimi Wojtkowicami, Kilianowem i Krobielowicami, w których zamieszkał w ostatnich latach życia).

Osoby odwiedzające dziś Pełcznicę mogą być zaskoczone liczbą krzyży znajdujących się w tej niedużej przecież miejscowości. Aż trzy przydrożne krzyże stoją na skrajach wsi, dwa inne przed prywatnymi gospodarstwami. Ustawili je przedwojenni mieszkańcy jako swoistą manifestację pobożności. Na uwagę zasługuje wykonana z piaskowca, pochodząca z 1817 roku grupa Ukrzyżowania z Maryją, św. Janem Apostołem i św. Marią Magdaleną. Jak głosi wyryta inskrypcja, właściciel posesji ufundował rzeźbę, by podziękować za to, iż dzięki boskiej łaskawości mógł wybudować swój dom. Wzdłuż głównej ulicy stoją jeszcze trzy kapliczki domkowe. Takie „zagęszczenie” krzyży i kaplic nie może dziwić, skoro, jak dowiadujemy się z książki Elsy Promnitz, w latach 20. XX wieku we wsi liczącej kilka ponad 500 mieszkańców (w tym aż 432 katolików) działało aż pięć religijnych stowarzyszeń: Związek Dzieciątka Jezus, Związek Franciszka Ksawerego, Bractwo Różańcowe, Związek Świętej Rodziny i Związek Maryjny.

Elsa Promnitz wymienia w swej okazjonalnej monografii większych posiadaczy ziemskich, gospodarzy i działających w Pełcznicy w 1928 roku rzemieślników. Próżno byłoby dziś szukać na wsi młynarza, szewca, cieśli (mieszkało ich tu w latach XX ubiegłego wieku aż czterech) oraz piekarza. Kowala też nie spotkamy. Nie ma dawnej gospody, nie działa otwarta przed wiekiem kawiarnia oraz piekarnia Ewalda Güttlera, która „przyjmuje i orzeźwia strudzonych wędrowców zaraz przy wjeździe do wsi”. Napisana przed stu laty książka jest skarbnicą informacji o historii miejscowości, ale dzisiaj odegrała też zupełnie nową rolę. Jej polskie wydanie stało się pretekstem do spotkania i integracji mieszkańców Pełcznicy, którzy tydzień temu w wiejskiej świetlicy mogli posłuchać i porozmawiać o dziejach swojej wsi.

Tekst: Marta Miniewicz

Zdjęcia:

1. Pełcznica (gm. Kąty Wrocławskie) na pocztówce z początku XX wieku ze sklepem i piekarnią, kościołem, domem zakonnym „szarych sióstr” (elżbietanek), gospodą i plebanią

2. Kościół pw. św. Mikołaja w Pełcznicy; grafiki do książki „Polsnitz bei Canth 1228-1928” wykonała Eva Promnitz

3. Okładka polskiego tłumaczenia książki Elsy Promnitz z 1928 roku pt. „Polsnitz bei Canth 1228-1928” wydanej w 2024 roku przez Stowarzyszenie Miłośników Ziemi Kąckiej oraz Sołectwo Pełcznica z funduszy Urzędu Miasta i Gminy Kąty Wrocławskie

4. W Pełcznicy, „wiosce krzyży”, przy drogach prowadzących do wsi z różnych kierunków witają przybyszów trzy krzyże. Ustawiono je na skrajach wsi na początku XX wieku (do niedawna, zanim, niestety, nie zastąpiono ich nowymi, wszystkie krzyże były drewniane i miały wycięte z blachy kolorowe wizerunki ukrzyżowanego Chrystusa)

5. Oprócz krzyży na rozstajach dróg oraz tych stojących przed domami są jeszcze dwa kamienne krzyże (być może są to tak zwane krzyże pojednania), które znajdują się przy murze kościelnym. Na jednym, pozbawionym ramion, wyraźnie widać ryt miecza. Obok nich umieszczono kamienną średniowieczną kapliczkę

6. Dawna plebania, grafika Evy Promnitz



Idź do oryginalnego materiału