Płonął ich majątek, a strażacy z pobliskiej remizy mieli związane ręce. "Dostali zakaz z powodu rejonizacji"
Zdjęcie: Dom państwa Moritzów nie nadaje się do zamieszkania.
Dosłownie kilkanaście minut wystarczyło, by dom jednorodzinny państwa Moritzów z Leszna (woj. warmińsko-mazurskie) zmienił się w płonącą pochodnię. Jego mieszkańcy liczyli na szybką pomoc straży ogniowej. Druhowie z OSP Rumy stacjonują zaledwie cztery kilometry od nich. Jednak nie dotarli na miejsce. Pierwsze wozy strażackie pojawiły się w Lesznie dopiero po 40 minutach. Dlaczego tak późno? Bo dyspozytor skierował do pożaru jednostki z odleglejszych regionów. Było już za późno, by ocalić majątek rodziny. — Tak działa system. Być może jednostka OSP Rumy była traktowana jako odwód — informuje mł. bryg. Grzegorz Różański, rzecznik prasowy KW PSP w Olsztynie.