
Eksplozja pojedynczego ogniwa litowo-jonowego w rządowym centrum danych NIRS w mieście Daejeon w Korei Południowej wywołała kryzys, który sparaliżował cyfrową administrację tego państwa.
Trwający blisko dobę pożar wyłączył setki kluczowych systemów państwowych, obnażając słabości zcentralizowanej infrastruktury i ryzyka związane z technologią magazynowania energii.
Jedna iskra, lawina zniszczeń
Do zdarzenia doszło 26 września 2025 roku podczas prac konserwacyjnych, polegających na relokacji modułów zasilania awaryjnego (UPS). W trakcie operacji doszło do eksplozji jednej z baterii litowo-jonowych, co zapoczątkowało gwałtowną reakcję uszkodzonych ogniw i w konsekwencji pożar. Ogień, z którym walczono przez ponad 22 godziny, zniszczył 384 baterie oraz najważniejsze systemy chłodzenia. Akcja gaśnicza była niezwykle skomplikowana – użycie wody groziło zniszczeniem ocalałej infrastruktury serwerowej.
Skutki awarii okazały się katastrofalne. Błyskawicznie wyłączono aż 647 systemów rządowych, co w praktyce zatrzymało cyfrowe państwo. Obywatele utracili dostęp do platformy administracyjnej Government24, przestały działać systemy pocztowe, uwierzytelniania tożsamości, a choćby systemy geolokalizacji połączeń alarmowych. Co gorsza, zniszczeniu uległa rządowa platforma chmurowa G-Drive, co mogło doprowadzić do bezpowrotnej utraty danych należących do ponad 750 tysięcy urzędników. Tutaj uprzedzę, iż w wielu źródłach padają różne liczby poszkodowanych, ale istotna jest skala, niemal zawsze są to setki tysięcy pracowników koreańskiej administracji.
Zaniedbania i błędy projektowe
Wszczęte przez policję śledztwo gwałtownie ujawniło szereg zaniedbań. Zarzuty postawiono czterem osobom, w tym menedżerowi projektu z NIRS. Ustalono, iż baterie, wyprodukowane przez LG Energy Solution, były użytkowane od 2014 roku, czyli znacznie przekroczyły zalecany. 10-letni okres eksploatacji. Według wytycznych producenta tych ogniw, nie powinny być one dalej używane operacyjnie po tak długim okresie eksploatacji.
Co gorsza. incydent – choć adekwatnsze byłoby tu chyba sformułowanie „katastrofa” – ujawnił również fundamentalne błędy projektowe samego centrum danych, zbudowanego w 2007 roku.
Stanowiące potencjalne ryzyko baterie litowo-jonowe umieszczono na tej samej hali co krytyczne serwery (!), a cała infrastruktura nie posiadała żadnego zapasowego centrum danych (tzw. failover), które mogłoby przejąć jej zadania w razie awarii.
Globalne ostrzeżenie i powolna odbudowa
Katastrofa w Daejeon stała się globalnym dzwonkiem alarmowym i ostrzeżeniem dla wszystkich państw i korporacji polegających na zcentralizowanej infrastrukturze cyfrowej. Pokazała, jak pojedynczy punkt awarii, w tym przypadku przestarzały akumulator, może doprowadzić do ogólnokrajowego paraliżu.
Oczywiście rząd Korei Południowej zapowiedział już gruntowną modernizację zabezpieczeń, wiele też zaczęto mówić o konieczności znacznych zmian w projektowaniu centrów danych i wdrażaniu bezpieczniejszych technologii, takich jak chłodzenie immersyjne (cieczą nieprzewodzącą).
Jednak to tylko słowa, fakty są takie, iż według stanu na 9 października 2025 roku, udało się przywrócić zaledwie 27% systemów do działania. Tak, dobrze czytacie: dwa tygodnie po zapaleniu się feralnego akumulatora w koreańskiej serwerowni udało się przywrócić do działania ledwie czwartą część systemów obsługiwanych przez NIRS.
Jeśli artykuł Pożar jednej baterii sparaliżował cyfrowe państwo. Korea Południowa w chaosie po awarii rządowej serwerowni nie wygląda prawidłowo w Twoim czytniku RSS, to zobacz go na iMagazine.