Szalejące w Los Angeles pożary zmusiły wielu mieszkańców do opuszczenia domów w krótkim czasie. Spłonęło już co najmniej 10 tys. domów, w tym ponad 5,3 tys. w dzielnicy celebrytów, Pacific Palisades na zachodzie miasta. Niektóre posesje stały tu od wielu lat, mieszkały w nich różne pokolenia.
Jedna z mieszkanek Altadeny straciła swój 103-letni, inspirowany stylem angielskim domek, a wraz z nim m.in. prochy swojego zmarłego męża, pamiątki po matce, zdjęcia. Nie zdążyła zabrać nic, choćby ubrań. Za to mieszkaniec Pacific Palisades chwycił w pierwszym odruchu twardy dysk komputera, na którym były m.in. rodzinne zdjęcia. Złapał też model statku — pamiątkę po dziadku i dwa obrazy.
Pożary w Los Angeles. Nie zdążyli zabrać pamiątek
Mieszkanka Pacific Palisades powiedziała CNN, iż działała jak „na autopilocie”, ale zdążyła wszystko przemyśleć. Spakowała do walizki ubrania, paszporty, stary zegarek po ojcu, dokumenty ubezpieczeniowe i bankowe. Na koniec złapała koty i uciekła. Jej mąż za nią, ukochanym zabytkowym samochodem sportowym. Inna z kolei zabrała karmę dla psa, ale nie wzięła najważniejszego — leków. — Po prostu złapałam najgłupsze rzeczy, a teraz siedzę tutaj i zastanawiam się, dlaczego nie wzięłam czegoś innego — mówi CNN. — Nie mamy nic. Nie mam żadnych zdjęć — dodaje.
Pożary w Los Angeles
Zmuszeni do opuszczenia swoich płonących domów najbardziej żałują pamiątek rodzinnych — rzeczy, które nie mają wartości materialnej. — To, czego nie mogę odzyskać, to pamiątki rodzinne, które przekazała mi moja mama… Nie mogę odzyskać poduszek, które mi zrobiła. Nie mogę odzyskać tych małych zestawów do szycia, które mi przekazała — płacze jedna z kobiet. Inna opowiada, jak zatrzymała się na chwilę w pokoju syna i zabrała oprawioną w skórę książkę z jego wygrawerowanym imieniem. Niedawno mu ją podarowali.