W porcie Rajaie w mieście Bandar Abbas na południu Iranu doszło do ogromnej eksplozji. W jej wyniku zginęło 5 osób, służby podają informacje o ponad 700 rannych. Bilans ofiar może więc niestety wzrosnąć.
Wybuch zbiegł się z rozpoczęciem trzeciej rundy negocjacji dotyczących irańskiego programu nuklearnego. Doniesienia z Iranu wskazują, iż wybuch prawdopodobnie został spowodowany eksplozją materiałów chemicznych przechowywanych w porcie i nie był efektem żadnego nalotu czy zamachu. Informacje o tragedii nie wpłynęły na szczęście na rozmowy.
Świadkowie zdarzenia opowiadają, iż eksplozja była potężna. Wybuch porozbijał okna wielu budynków, całkowicie zniszczył jeden z nich. Z doniesień BBC wynika, iż w porcie składowane były różne chemikalia. Przed eksplozją w porcie wybuchł pożar, który objął nieszczelne pojemniki z łatwopalnymi substancjami. Jak podaje Associated Press, chodzi o składniki używane do produkcji paliwa rakietowego do irańskich pocisków balistycznych.
Irańczycy: To nie zamach
Irańskie służby z jednej strony podkreślają, iż wybuch nie miał związku z polityką. Nikogo nie obwiniają, oczywiście poza władzami portu i firmami składującymi tam niebezpieczne chemikalia w nieodpowiednich warunkach. Z drugiej zaś dodają, iż są w pełnym pogotowiu, bo wcześniej miewały już do czynienia z próbami sabotażu i zamachami.
Reakcja Iranu jest dość wymowna: nie korzysta z okazji do obwinienia Zachodu o wybuch i śmierć ludzi. Władze kontynuują rozmowy o programie jądrowym. Prezydent Iranu Masoud Pezeshkian wyraził "głębokie ubolewanie i współczucie" dla ofiar eksplozji i zapowiedział rządowe dochodzenie.