
Policja regionalna Peel potwierdziła, iż w weekendowym pożarze domu w Brampton zginęło pięć osób, w tym trzy kobiety, małe dziecko oraz noworodek. Bilans ofiar wzrósł po kolejnych przeszukaniach pogorzeliska, które trwały od czwartku.
Jak przekazał konst. Tyler Bell, pierwsze dwie ofiary — babcia po pięćdziesiątce i 27-letnia kobieta — zostały odnalezione już podczas wstępnego przeszukania domu. W kolejnych dniach strażacy i technicy kryminalistyczni odnaleźli ciała 29-letniej matki oraz jej dwuletniego synka. Piątą ofiarą okazało się dziecko kobiety w ciąży, która znajdowała się wśród rannych przewiezionych do szpitala.
— Niestety, jedna z hospitalizowanych kobiet była w ciąży. Lekarze przeprowadzili cesarskie cięcie, ale noworodek nie przeżył — powiedział Bell, potwierdzając, iż tragiczny bilans obejmuje również niemowlę.
Cztery osoby wciąż przebywają w szpitalu, ich stan określany jest jako stabilny. Wśród nich znajduje się pięcioletni chłopiec, który, jak podkreślił Bell, „czuje się dobrze”.
Początkowo wśród zaginionych był również mąż ciężarnej kobiety oraz ojciec rannego pięciolatka. Policja potwierdziła jednak, iż mężczyzna był poza miastem w związku z wyjazdem służbowym i nie przebywał w domu w momencie wybuchu pożaru.
Do tragedii doszło tuż przed 2:45 w nocy, 20 listopada. Na udostępnionych nagraniach widać, jak dom w zabudowie bliźniaczej płonie w całości w chwili przyjazdu strażaków. W sumie z tą posesją związanych było aż 11 osób — większość należała do wielopokoleniowej rodziny.
Śledczy na razie nie wskazują, by cokolwiek sugerowało udział osób trzecich.
— Na tym etapie nie ma dowodów, które wskazywałyby na przestępstwo — zaznaczył Bell, dodając, iż ustalenie przyczyn tragedii będzie „procesem długim i skomplikowanym”.
Komisarz straży pożarnej Ontario, Jon Pegg, potwierdził, iż w domu znaleziono czujniki przeciwpożarowe, jednak nie wiadomo, czy były sprawne. Dom został już całkowicie rozebrany przez ekipy budowlane z uwagi na groźbę zawalenia.

Dom został już całkowicie rozebrany przez ekipy budowlane z uwagi na groźbę zawalenia.
Władze miasta: nieruchomość była użytkowana niezgodnie z przepisami
Burmistrz Brampton Patrick Brown ujawnił, iż właściciel nieruchomości nie posiadał zezwolenia na przebywanie tak wielu lokatorów pod jednym dachem i od lat omijał obowiązkowe inspekcje.
— Mieliśmy informacje, iż w tym domu mieszkało choćby 25 osób — podkreślił burmistrz. — To realne zagrożenie i ogromny problem. Nie chciałem, żeby szef straży pożarnej dzwonił do mnie z informacją o podobnej tragedii. Niestety, stało się najgorsze.
Dom traktowano jako dwa oddzielne lokale, choć prace renowacyjne nigdy nie zostały zatwierdzone. Na właściciela nałożono nakaz dostosowawczy, który — jak twierdzi miasto — nie został wykonany.
Brown zapowiedział pełną współpracę z policją i strażą pożarną oraz podkreślił, iż wszystkie okoliczności — zarówno techniczne, jak i administracyjne — zostaną przeanalizowane.
— Mam nadzieję, iż już nigdy nie będziemy świadkami podobnej tragedii — dodał.









