Choć lód może kusić miłośników zimowego szaleństwa to takie zabawy mogą mieć tragiczne konsekwencje – przestrzegają kieleccy strażacy. Mundurowi ćwiczyli dziś (23 stycznia) na kieleckim Zalewie akcje ratunkowe.
Taki trening to coroczna tradycja strażaków. Wszystko po to, aby w razie wypadków ekspresowo nieść pomoc.
– Ratowanie osoby, która wpadła do zamarzniętego zbiornika wodnego jest szczególnie trudne, gdy lód jest kruchy. Taką sytuację mamy właśnie w tej chwili – lód jest niestabilny, choć wygląda solidnie. Strażak, by dostać się do osoby poszkodowanej, potrzebuje specjalistycznego sprzętu i odpowiednich kwalifikacji – podkreśla mł. asp. Beata Gizowska, oficer prasowy Komendy Miejskiej PSP w Kielcach.
Wchodząc na lód strażacy asekurują się liną i korzystają z sań lodowych. A sytuacje w których te sprzęty są im potrzebne, niestety nie są rzadkością.
– jeżeli na lodzie są pęknięcia do wypadku jest o krok. jeżeli się to nam przydarzy starajmy się zachować spokój. Głośno wzywajmy pomoc i staramy się utrzymać na powierzchni szeroko rozkładając ręce na krze. O ile siły nam pozwalają próbujmy wydostać się z wody. Potem, czołgając czy turlając się, usiłujemy dostać się na brzeg – radzi Gizowska.
Przy takim zdarzeniu liczy się każda sekunda. Bo żaden człowiek nie jest w stanie wytrzymać w lodowatej wodzie dłużej niż około dwie godziny. Doskonale wie o tym bryg. Szymon Górski, zastępca dowódcy jednostki nr 2 w Kielcach, który dowodził dzisiejszymi ćwiczeniami.
– Pierwszy sposób ratowania to tak zwany „człowiek żaba”. Strażak ubrany w specjalny skafander jest asekurowany na lince przez innych funkcjonariuszy. Czołgając się dociera do osoby poszkodowanej, łapie ją lub podaje jej koło. Później daje znak strażakom i jest przez nich „ściągany”. Do kolejnej metody potrzebujemy deski lodowej, to niezwykle przydatne urządzenie. Układamy na niej poszkodowanego i ewakuujemy na brzeg – wyjaśnia Górski.
Szereg interwencji na lodzie dotyczy zwierząt – nie tylko domowych, ale i dzikich.
- Straż Pożarna
- LOD
- ćwiczenia