Wybiegli na bosaka, wynieśli tylko dwa telefony. Resztę strawił ogień. Nie bądźmy obojętni na nieszczęście Mirosławy i Wojciecha Pulitów z Bobrówki

ekspresjaroslawski.pl 4 godzin temu

- Żona obudziła się i poczuła gorąco na policzku. Chciała włączyć światło, ale prądu już nie było. Przez okno w drzwiach wejściowych zobaczyła ogień. Paliły się belki stropowe. Obudziła mnie. Próbowaliśmy się ubrać. Złapałem tylko dwa telefony. Wybiegliśmy na bosaka na zewnątrz. Wtedy runął sufit. To cud, iż przeżyliśmy – opowiada dramatyczne wydarzenia nocy z 7 na 8 lutego pan Wojciech Pulit. Państwo Pulitowie obudzili się po pierwszej w nocy. Wtedy wezwali pomoc. – To była mroźna noc, ponad 10 stopni. Sąsiad przyniósł mi buty. Zaczęły zjeżdżać straże, ale pożar był już zaawansowany – wspomina pan Wojciech. Zjechało 10 jednostek straży pożarnej. Z Laszek, Bobrówki, Miękisza Starego i Nowego, Duńkowic, Szówska, Koniaczowa, Zapałowa i dwie z Jarosławia. Przyjechało pogotowie ratunkowe, pogotowie energetyczne i policja. Niestety, mimo sprawnej akcji ratunkowej, nie udało się uratować dorobku ich życia. – Mieliśmy drewniany strop, podwieszany płytami kartonowymi. Wszystko runęło w jednej chwili. To, na co pracowaliśmy 20 lat, strawił ogień – mówi pan Wojciech. Ludzka pomoc je

Idź do oryginalnego materiału