Tomasz Farganus przejeżdżał w pobliżu Hruda, gdy zauważył wypadek. Bez wahania zatrzymał samochód i ruszył z pomocą.– Przez chwilę się zawahałem, bo chciałem zawrócić po gaśnicę, ale gdy ujrzałem dramatyczne próby wydostania się z pojazdu kierowcy, zdecydowałem, iż musze mu pomóc. W pewnym momencie ciągnik siodłowy się zapalił . Wiedziałem, iż mamy mało czasu. Razem z kierowcą rozbiliśmy szybę na tyle, iż mógł opuścić kabinę – relacjonował druh z Gnojna.O tym wypadku pisaliśmy tutaj:W trakcie akcji ratunkowej strażak ochotnik zranił obie ręce, a kierowca doznał obrażeń nogi. Mimo silnego krwawienia obaj zdołali oddalić się od pojazdu na bezpieczną odległość. Na miejscu pojawiła się karetka, której załoga udzieliła im pierwszej pomocy. Jednocześnie kilkadziesiąt metrów dalej strażacy i ratownicy medyczni walczyli o życie kierowcy drugiego z rozbitych pojazdów.Tomasz Farganus trafił do bialskiego szpitala z ranami przedramion. Lekarze założyli mu 22 szwy. Choć czuje się już lepiej, nie ukrywa, iż wydarzenia z tamtego dnia zostaną z nim na długo. Jak podkreśla, wiedział, jak działać, bo rok wcześniej ukończył kurs podstawowy w Komendzie Miejskiej PSP w Białej Podlaskiej.– Kazałem żonie dzwonić po karetkę, a sam ruszyłem z pomocą. Niestety, było sporo osób, które nagrywały zdarzenie i robiły zdjęcia zamiast też pomóc poszkodowanym – mówił rozczarowany.Kilka dni po wypadku druh Farganus został odwiedzony w swoim domu w Gnojnie przez przedstawicieli bialskiej straży pożarnej. W imieniu komendanta wręczono mu gratulacje za bohaterską postawę i życzenia szybkiego powrotu do zdrowia. Żona strażaka otrzymała symboliczny bukiet kwiatów – gest uznania za jej wsparcie i obecność w tej dramatycznej sytuacji.CZYTAJ TEŻ:Wypadek w Hrudzie. Przebadano kierowców na obecność alkoholuRadzyń Podlaski. Pijana ujęta przez świadka po kolizji na rondzieCztery czarne punkty na mapie. Tragiczny weekend na drogach województwa lubelskiego [ZDJĘCIA]