Wielka Brytania, Niemcy i Szwecja wprowadziły to dekady temu. Teraz robimy to i my. Dla niektórych obowiązek wszedł już, w życie, dla innych obowiązkowa data to 1 stycznia 2030 roku.

Fot. Shutterstock
Co roku setki ofiar, które można było uratować
Każdego roku w Polsce dochodzi do kilkuset przypadków zatruć tlenkiem węgla. Znaczna część kończy się tragicznie – śmiercią lub trwałym uszczerbkiem na zdrowiu. Pożary zabijają kolejne dziesiątki osób, często podczas snu, gdy mieszkańcy nie mają szans na reakcję.
Tlenek węgla to niewidzialny zabójca. Bezbarwny, bezwonny gaz, który przy stosunkowo niewielkim stężeniu doprowadza do utraty przytomności i śmierci. Ofiara często nie zdaje sobie sprawy z zagrożenia, zanim będzie za późno. Dzieci, osoby starsze i z problemami układu oddechowego są szczególnie narażone.
Strażacy od lat apelowali o wprowadzenie obowiązku montażu czujników. Teraz wreszcie się doczekali. Rozporządzenie ministra Siemoniaka to odpowiedź na wieloletnie prośby służb ratunkowych, które na własne oczy widzą skutki braku systemów wczesnego ostrzegania.
Trzy terminy dla różnych budynków
Władze zdecydowały się na etapowe wdrażanie, dostosowane do kategorii nieruchomości. Nowe budynki mieszkalne muszą być wyposażone w czujniki już po 30 dniach od publikacji rozporządzenia w Dzienniku Ustaw. Wszystkie nowo oddawane inwestycje – od bloków po domy jednorodzinne – będą objęte wymogiem praktycznie natychmiast.
Obiekty hotelarskie i lokale wynajmowane krótkoterminowo mają czas do końca czerwca 2026 roku. Dotyczy to zarówno tradycyjnych hoteli, pensjonatów i hosteli, jak i mieszkań wynajmowanych przez platformy typu Airbnb czy Booking. Właściciele lokali na wynajem krótkoterminowy będą musieli zainwestować w czujniki w ciągu najbliższych półtora roku.
Istniejące budynki mieszkalne – te ogrzewane paliwem stałym, gazem lub olejem opałowym – objęte będą obowiązkiem od 1 stycznia 2030 roku. Ten wydłużony, pięcioletni okres przejściowy ma umożliwić właścicielom zaplanowanie wydatku i rozłożenie kosztów w czasie. Dotyczy to milionów polskich domów i mieszkań.
Polska była w ogonie Europy
Wielka Brytania wprowadziła obowiązek montażu czujników dymu jeszcze w latach 90. Niemcy poszły tym tropem na początku XXI wieku. Szwecja, Norwegia, Dania – wszystkie kraje skandynawskie mają te przepisy od dekad. Efekty? Dramatyczny spadek liczby ofiar pożarów i zatruć.
W Wielkiej Brytanii liczba śmiertelnych ofiar pożarów spadła o ponad połowę po wprowadzeniu obowiązku. Niemcy odnotowały podobne wyniki – czujniki wykrywają zagrożenie we wczesnej fazie, dając mieszkańcom czas na ewakuację. choćby kilka dodatkowych minut może uratować życie.
Polska zwlekała z wprowadzeniem podobnych regulacji, mimo apelów strażaków i ekspertów bezpieczeństwa. Teraz wreszcie dołącza do standardów zachodnich, choć z ponad dwudziestoletnim opóźnieniem.
Ile to będzie kosztować
Podstawowy czujnik dymu można kupić za 30-50 zł. Czujniki tlenku węgla są droższe – od 80 do 200 zł w zależności od jakości i funkcjonalności. Dla przeciętnego mieszkania wystarczą 2-3 czujniki, co daje koszt około 200-400 zł.
Montaż jest prosty – większość urządzeń można przykręcić samodzielnie do sufitu lub ściany. Baterie trzeba wymieniać raz na rok, niektóre modele mają wbudowane baterie na 10 lat. To wydatek rzędu kilkunastu złotych rocznie.
Dla właścicieli mieszkań na wynajem krótkoterminowy koszty będą wyższe – potrzeba czujników w każdym pokoju plus certyfikowane urządzenia spełniające normy. Może to oznaczać wydatek 500-1000 zł na jedno mieszkanie. W konsekwencji możliwy jest niewielki wzrost cen najmu, szczególnie w dużych miastach.
Dla przeciętnej rodziny to jednak niewielka inwestycja w porównaniu do potencjalnych konsekwencji. Utrata życia lub zdrowia, zniszczenie domu w pożarze, koszty leczenia – wszystko to nieporównywalnie przekracza wydatek kilkuset złotych na czujniki.
Jak prawidłowo zamontować czujniki
Lokalizacja ma najważniejsze znaczenie dla skuteczności. Czujniki dymu powinny być zamontowane na suficie lub wysokiej ścianie – dym unosi się do góry. W domu wielopoziomowym konieczny jest czujnik na każdym piętrze, szczególnie w korytarzach prowadzących do sypialni.
Czujniki tlenku węgla montuje się niżej – na wysokości około 1,5 metra od podłogi. Tlenek węgla ma podobną gęstość do powietrza i miesza się z nim, nie unosi jak dym. Urządzenie powinno być w pobliżu źródeł spalania – kotłów, pieców, kominków.
Nie wolno montować czujników w kuchni bezpośrednio nad kuchenką – para i dym z gotowania mogą wywoływać fałszywe alarmy. Również łazienka nie jest dobrym miejscem – wilgoć może uszkodzić elektronikę. Najlepsze lokalizacje to korytarze, sypialnie i pokoje dzienne.
Urządzenia trzeba regularnie testować – większość ma przycisk testowy, który należy wciskać raz w miesiącu. Baterie wymienia się zgodnie z instrukcją producenta. Czujnik pokryty kurzem nie działa prawidłowo – warto go odkurzać raz na pół roku.
Rynek przygotowuje się na boom
Producenci i dystrybutorzy czujników szykują się na gwałtowny wzrost popytu. Szczególnie w okresach poprzedzających terminy wejścia w życie obowiązku dla kolejnych kategorii budynków sprzedaż może wzrosnąć kilkukrotnie.
Firmy zajmujące się instalacjami elektrycznymi i systemami bezpieczeństwa widzą szansę na rozwój. Nowe przepisy oznaczają tysiące zleceń na montaż, serwis i testowanie urządzeń. Można przewidywać powstanie nowych miejsc pracy dla specjalistów w tej branży.
Problem może pojawić się z dostępnością certyfikowanych urządzeń spełniających polskie normy. w tej chwili rynek oferuje produkty o bardzo zróżnicowanej jakości – od tanich chińskich podróbek po profesjonalne systemy za setki złotych. Eksperci postulują wprowadzenie systemu certyfikacji i minimalnych wymagań technicznych.
Edukacja równie ważna jak przepisy
Same czujniki nie wystarczą, jeżeli użytkownicy nie będą wiedzieli, jak z nich korzystać. Wielu właścicieli nie zdaje sobie sprawy z konieczności regularnego testowania i wymiany baterii. Czujnik z martwą baterią jest bezużyteczny – daje fałszywe poczucie bezpieczeństwa.
Równie ważna jest reakcja na alarm. Niektórzy mieszkańcy wyłączają wycie czujnika i wracają spać, zakładając iż to fałszywy alarm. Tymczasem każdy alarm należy traktować poważnie – wyjść z budynku, sprawdzić przyczynę, w razie wątpliwości wezwać straż pożarną.
Dzieci powinny być uczone, jak rozpoznać dźwięk alarmu i co robić po jego usłyszeniu. Ćwiczenia ewakuacyjne w domu mogą uratować życie – każdy domownik powinien wiedzieć, którą drogą ewakuacji się porusza i gdzie jest punkt zborny na zewnątrz.
Długoterminowe korzyści przewyższają koszty
Analiza doświadczeń innych państw jednoznacznie wskazuje na korzyści finansowe w dłuższej perspektywie. Zmniejszenie liczby pożarów i zatruć przekłada się na niższe koszty opieki medycznej – mniej hospitalizacji, mniej długoterminowego leczenia powikłań.
Mniejsze są też straty materialne. Pożar wykryty we wczesnej fazie powoduje znacznie mniejsze zniszczenia niż ten, który może rozwinąć się niezauważony. Ubezpieczyciele w krajach z obowiązkowymi czujnikami oferują niższe składki – ryzyko jest obiektywnie mniejsze.
Redukcja wydatków na służby ratunkowe to kolejna korzyść. Mniej interwencji straży pożarnej, mniej akcji ratunkowych pogotowia ratunkowego. Te oszczędności w budżetach państwa i samorządów mogą przekroczyć koszty dopłat do zakupu czujników dla uboższych gospodarstw.
Co zrobić już teraz
Nie musisz czekać do 2030 roku. jeżeli mieszkasz w domu z piecem na węgiel, kominkiem czy kotłem gazowym – zainstaluj czujniki już dziś. Koszt jest niewielki, korzyści ogromne. To szczególnie ważne, jeżeli w domu są małe dzieci lub osoby starsze.
Sprawdź, czy twoje czujniki spełniają normy. Powinny mieć certyfikat CE, a najlepiej także oznaczenie zgodności z polskimi normami bezpieczeństwa. Tanie podróbki z allegro mogą nie działać prawidłowo w momencie zagrożenia.
Jeśli wynajmujesz mieszkanie na Airbnb lub przez inne platformy – masz czas do czerwca 2026. Ale nie ma powodu zwlekać. Bezpieczeństwo gości powinno być priorytetem, a czujniki to minimalne zabezpieczenie. W razie wypadku brak czujników może oznaczać poważną odpowiedzialność prawną.
Właściciele starszych budynków mają do 2030 roku, ale warto zacząć planować już teraz. Za kilka lat popyt gwałtownie wzrośnie, ceny mogą pójść w górę, a fachowców zabraknie. Kto zainstaluje czujniki wcześniej, uniknie kolejek i przepłacania.
Symboliczny koniec epoki
Nowe przepisy to nie tylko kwestia techniczna, ale symboliczne zamknięcie pewnej epoki. Polska przez dziesięciolecia tolerowała niższe standardy bezpieczeństwa niż kraje zachodnie. Brak czujników, przestarzałe instalacje elektryczne, niedoinwestowana infrastruktura – wszystko to było „normalne”.
Teraz standardy się zmieniają. Po czujnikach przyjdą kolejne wymagania – może obowiązkowe przeglądy instalacji, może normy dla kotłów i pieców, może wymogi dotyczące gaśnic. Polska modernizuje się, choć z opóźnieniem.
Dla starszego pokolenia może to być trudne – kolejny koszt, kolejny obowiązek, kolejna kontrola państwa w prywatnych domach. Ale dla młodych to oczywisty standard. Nikt nie kwestionuje obowiązku pasów w samochodzie czy kasków na rowerze. Za dekadę czujniki w domu będą równie oczywiste.
Źródła: Rozporządzenie Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji, dane Państwowej Straży Pożarnej, doświadczenia państw UE

2 godzin temu


![Osobówka zapaliła się na S8 [FOTO]](https://zambrow.org/static/files/gallery/130/1756424_1761513180.webp)










