Po tragicznym pożarze w Poznaniu wciąż mają kłopoty. Fryzjerka wylicza straty. "Zostaliśmy sami"
Zdjęcie: Właścicielka zakładu fryzjerskiego przy ul. Kraszewskiego w Poznaniu mówi, że nie dostała pomocy od miasta po tragedii, do jakiej doszło na ulicy.
Niedługo minie siedem miesięcy od tragicznego pożaru na poznańskich Jeżycach. W jego wyniku zginęło dwóch strażaków, a kamienicę, która spłonęła, trzeba było rozebrać. Z powodu zamknięcia wtedy ulicy Kraszewskiego, tamtejsi przedsiębiorcy bardzo ucierpieli finansowo. Najgorsze jest to, iż wciąż borykają się z problemami, których nikt nie pomaga im rozwiązać. — Zostałam z tym sama. Władze miasta dużo obiecywały, ale w zasadzie nic nie zrobiły. Prezydentowi choćby nie chciało się przyjść na spotkanie z nami — mówi "Faktowi" Małgorzata Nadobnik, właścicielka zakładu fryzjerskiego.