
ktoś podpalił mój świat
ktoś podcinał skrzydła
nie potrafię się wzbić
ludzi podsyca zazdrość
walczyłem upadłem
po to by się wzbić
zamilczę na chwilę
rozproszę mrok
jasną poświatą
wschodzącego słońca
świt przeniknie
chłodny poranek
zaparzę kawę
odpłynie błądzący aromat
jesteś gdzieś daleko
gdzie toczy się czas
gdzie nie ma już jaskółek
życie umyka
pomiędzy siwymi włosami
czesanymi palcami
ciepłą bryzą obmywam twarz