Augustowska policja prosi o kontakt wszystkie osoby, które mogą mieć wiedzę o okolicznościach pożaru w Biebrzańskim Parku Narodowym – poinformowała w środę podkom. Kinga Kalinowska, oficer prasowy KPP w Augustowie (Podlaskie). Pożar wybuchł w niedzielę, trwa dogaszanie.
Augustowska policja zbiera i zabezpiecza dowody w sprawie. Jej czynności dotyczą – zapisanego w Kodeksie karnym – przestępstwa sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa pożaru, który zagrażał życiu i zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach. Przyczyny jego powstania nie są na razie znane.
„Wszystkie osoby mające wiedzę na temat okoliczności pożaru, proszone są o kontakt z najbliższą jednostką Policji, bądź numerem alarmowym. Informacje można przekazać również w sposób anonimowy. Policjanci będą dokładnie sprawdzać każdą uzyskaną informację” – poinformowała w środę podkom. Kalinowska.
Pożar wybuchł w niedzielę na styku powiatów augustowskiego i monieckiego, jak podawali wtedy strażacy – w okolicach wsi Kopytkowo (gmina Sztabin, powiat augustowski). Objął ok. 450 ha terenów Biebrzańskiego Parku Narodowego. W środę strażacy i wojewoda podlaski poinformowali, iż pożar jest pod kontrolą, ale choćby wiele dni może potrwać jego dogaszanie, bo w niektórych miejscach ogień dotarł do pokładów torfu.
Przyczyna pożaru – największego tej wiosny nad Biebrzą – nie jest znana, będzie ustalana w śledztwie, które powinno być jeszcze w środę formalnie wszczęte przez Prokuraturę Rejonową w Augustowie. Jej szef Sebastian Piekarski powiedział PAP, iż – zbierając dowody w tej sprawie – policjanci chcą dotrzeć do jak największej liczby osób, które w świąteczną niedzielę (pożar wybuchł w Wielkanoc) były nad Biebrzą.
„Może był ktoś, kto był tam na jakimś świątecznym spacerze, turystycznym wyjeździe. Była ładna, ciepła pogoda, park narodowy, więc liczymy, iż może ktoś z takich osób zauważył coś, co miałby znaczenie w sprawie. Myślimy np. o tym, czy ktoś nie widział kogoś, kto zachowywał się podejrzanie, był na terenie parku. Np. osoby, które jeździły po tym trzcinowisku” – dodał prokurator.
Pięć lat temu, w podobnym miejscu Biebrzańskiego PN, doszło do największego pożaru w historii tego parku; spłonęło wtedy 5,3 tys. ha bagiennych łąk i terenów leśnych.
Śledztwo dotyczące okoliczności tego pożaru prowadziła wówczas Prokuratura Okręgowa w Białymstoku. Od początku przyjmowane były dwie główne hipotezy – umyślne bądź nieumyślne podpalenie. Biegły z zakresu pożarnictwa, powołany w tym postępowaniu, przyczynę pożaru opisał jako „noszącą cechy umyślnego zaprószenia ognia w kilku miejscach”.
Przyjęta wtedy kwalifikacja prawna postępowania, to sprowadzenie zdarzenia, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach, mającego postać pożaru, ale także spowodowanie zniszczeń w świecie roślinnym lub zwierzęcym w znacznych rozmiarach oraz niszczenie lub istotne zmniejszenie wartości przyrodniczej prawnie chronionego terenu lub obiektu.
Po 9-miesięcznym zbieraniu dowodów, śledztwo zostało umorzone, bo nie udało się wytypować i ustalić sprawców. Nie pomogły też w tym nagrody pieniężne wyznaczone m.in. przez ówczesnego dyrektora BPN czy wójta Sztabina.(PAP)