Z dnia na dzień zostawiła miasto i wyniosła się na wyspę. To najbardziej odizolowane miejsce świata

1 tydzień temu
Zdjęcie: Marc Guyt/istock


Masz dość zgiełku miasta, pracy w korporacji i ciągłego pędu? Historia tej kobiety może cię zainspirować. Pewna Brytyjka z dnia na dzień zrezygnowała z życia w mieście i wyprowadziła się na Tristan da Cunha, najbardziej odizolowaną wyspę świata. Mimo trudności, nie żałuje swojej decyzji.
Nie bez powodu mówi się, iż Tristan da Cunha to najbardziej odosobnione miejsce na świecie. Wyspa leży w południowej części Oceanu Atlantyckiego i wchodzi w skład brytyjskiego terytorium zamorskiego. Jej najbliższym sąsiadem jest Wyspa Świętej Heleny, choć trudno mówić tu o małej odległości, bowiem dzieli je aż 2420 kilometrów. Z kolei od najbliższego stałego lądu, czyli wybrzeży Afryki, Tristan da Cunha jest oddalone o 2,8 tysiąca kilometrów. Na miejscu nie ma lotniska, dlatego można się tam dostać tylko łodzią. Podróż może zająć choćby siedem dni.


REKLAMA


Zobacz wideo Pożary na greckiej wyspie Evia. Do akcji wkroczyły samoloty gaśnicze


Jak się dostać na Tristan da Cunha? Podróż zajmuje kilka dni
Wyspę zamieszkuje tylko 140 osób, a wśród nich jest Kelly Green. Brytyjka z dnia na dzień porzuciła swoje dotychczasowe życie w Eastbourne w East Sussex i wyprowadziła się właśnie na Tristan da Cunha. Dlaczego wybrała akurat to miejsce? Jej przygoda rozpoczęła się w 2010 roku, gdy wyjechała na wyspę, żeby odwiedzić swojego ojca, który stacjonował tam jako dyplomata. Kobieta nie sądziła, iż na miejscu pozna swojego przyszłego męża, 33-letniego stolarza Shane'a Greena, który urzekł ją, gdy pomógł jej z bagażami. Trzy lata później Kelly przeprowadziła się na wyspę na stałe. Dziś para ma dwójkę dzieci: 8-letnią córkę Savannah i 16-miesięczną Seren. Kelly prowadzi biuro turystyczne i jest na wyspie bardzo szczęśliwa, choć nie ukrywa, iż bywa trudno.


Czy można mieszkać na Tristan da Cunha? Kelly opowiedziała o swoim życiu
W rozmowie z portalem Mirror Kelly opowiedziała, jak wygląda na życie na tak odizolowanej wyspie. Mieszkańcy mają do dyspozycji tylko jeden sklep, jeden pub i jedną szkołę. Aktualnie chodzi do niej tylko 19 uczniów, klasy liczą po około pięć osób, a czasami zdarza się, iż w jednej klasie jest tylko jeden uczeń. Placówka jest szkołą podstawową, co oznacza, iż w celu dalszej nauki dzieci muszą wyjechać do Kapsztadu lub Wielkiej Brytanii. Problem jest także z dostępem do produktów spożywczych. Dostawy realizowane są tylko dziewięć razy w ciągu roku, przez co importowane towary są bardzo drogie i trudno dostępne. Jedna skrzynka jedzenia kosztuje około 600 funtów, a podstawą diety rodziny Kelly są świeże produkty, takie jak baranina, homary, ryby, ziemniaki i warzywa.


Na wyspie jest tylko jeden policjant i nigdy nie musiałam do niego dzwonić


- opowiedziała Kelly. Domy są zbudowane z drewna, które jest podatne na pożary ze względu na wykorzystanie butli gazowych do ogrzewania. Niedawno w domu przyjaciół kobiety wybuchł pożar i doszczętnie spłonął.


To było straszne, ale na szczęście wydostali się ze swoimi psami i wszyscy razem pomożemy odbudować dom


- powiedziała. Mieszkańcy wyspy rzeczywiście są zdani tylko na siebie. W centrum znajduje się gong, w który trzeba uderzyć w sytuacjach alarmowych, by powiadomić resztę o niebezpieczeństwie.


Wszyscy się znamy i wiemy, co dzieje się w życiu każdego z nas


- stwierdziła.


Dziękujemy, iż przeczytałaś/eś nasz artykuł.Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Idź do oryginalnego materiału