Czy tak wygląda ironia losu? Pożar klubu Mega Music

14 godzin temu

I właśnie podczas tego pomagania ogień ponownie pokazał swą niszczycielską moc. Z dyskoteki Mega Music zostały zgliszcza.

„Impreza charytatywna miała trwać jeszcze godzinę. Po koncercie gwiazdy wieczoru, grupy D-Bomb, zabawę taneczną prowadził lokalny zespół Druga Zmiana. Wtedy wybuchł pożar” – relacjonuje egarwolin.pl. Ofiar nie było. Uczestnicy, blisko 300 osób, ewakuowali się przed przyjazdem strażaków.

Pożar pierwszy

Ludzie w Wildze żyją głównie z sądownictwa i turystyki, a większość i tak pracuje w Warszawie. Dojeżdżają codziennie dobre 50 kilometrów w jedną stronę.

Byłem akurat w kuchni, spojrzałem w górę i zobaczyłem, iż pali się w salonie. Zadzwoniłem po strażaków. Uciekając, zabrałem laptopa i aparat fotograficzny, najcenniejsze dla mnie rzeczy – opowiada o swoim pożarze sprzed dwóch miesięcy Andrzej Martynowicz, rocznik 1951. Piękne okolice Wilgi zna od lat.

Mój zakład pracy miał tu swój ośrodek wypoczynkowy. Pracowałem w energetyce, w warszawskim STOEN-ie. Byłem tam zabezpieczeniowcem, automatykiem. Robiłem głównie rozruchy wielkich elektrowni, po świecie jeździłem jako pracownik najemny, a tu wracałem odpoczywać – wspomina.

– Bardzo nam się tu z żoną podobało i chcieliśmy na emeryturze w Wildze spędzić resztę życia. Wyszło inaczej. Ja chorowałem, a to żona umarła na raka. Już dziewięć lat, jak Eli z nami nie ma. Odeszła, a ja tu zostałem i czuję się jak u siebie. Tu ptaszki usypiają, tu ptaszki budzą. Żyć nie umierać. A ten beton dużego miasta mnie przeraża. Gdy jadę do lekarza do Warszawy, to nie mogę tam spać – opowiada Andrzej Martynowicz, który na co dzień redaguje face bookową stronę „Wilga i okolice”, jest też współautorem książki „Historia gminy Wilga”, a swoim aparatem fotograficznym dokumentuje życie lokalnej społeczności. Znają go tu wszyscy. Za odłożone pieniądze kupił kilka lat temu w Wildze działkę z drewnianym domkiem.

Ocieplany, całoroczny, solidnie budowany, ale nastąpiło rozszczelnienie komina. 14 grudnia był ostry mróz, mocno wtedy w piecu paliłem i ogień poszedł sufitem. Trafiłem do szpitala. Trauma jest do dziś – opowiada.

Nie został sam

O sprawie od razu zrobiło się głośno. – Już kilka godzin po zdarzeniu koleżanka napisała, iż spłonął dom pana Andrzeja. A następnego dnia rano dzwoni Hania Goliszewska, właścicielka Mega Music, iż ma pomysł. Zaproponowała, żebyśmy w jej klubie wspólnymi siłami zrobili festyn i pomogli panu Andrzejowi – relacjonuje Grażyna Gontarz, dyrektorka Gminnego Ośrodka Kultury w Wildze i prezes Stowarzyszenia Społeczno-Kulturalnego „Razem dla Gminy Wilga”.

Przygotowania do festynu ruszyły pełną parą i trwały kilka tygodni, a w pomoc zaangażowały się setki ludzi o dobrych sercach. choćby sam prezydent RP Andrzej Duda przysłał na licytację obraz, akwarelę przedstawiającą Belweder. Lista osób i instytucji, którym dziękowano podczas wydarzenia, była długa. To m.in. władze Banku Spółdzielczego w Garwolinie, lokalne sklepy spożywcze, piekarnie, restauracje, agroturystyki, a choćby jeden z miejscowych zakładów pogrzebowych.

Były występy dzieci i cheerleaderek, pokazy taneczne, energia i dużo śmiechu. – Staraliśmy się, żeby ten program był na tyle bogaty, żeby przyciągnął chętnych. Żeby każdy znalazł coś dla siebie, i dla ciała, i dla ducha. Była loteria, licytacje, a oprócz części artystycznej lokalne koła gospodyń wiejskich przygotowały kartacze, żurek, grochówkę, pieczone prosię, ciasta. Na naszym stoisku była zupa dyniowa, frytki, pączki. Dochód ze sprzedaży zasilił zbiórkę na odbudowę domu pana Andrzeja – opowiada Sylwia Kowalska z KGW Uścieniec Kolonia-Stary Żabieniec.

Pożar drugi

Najpierw był dym, a potem buchnął ogień. Kataklizm nadszedł niespodziewanie przed godz. 20.

– Gdy zaczęło się palić, byłem niedaleko sceny. Nagle zgasło światło, muzyka przestała grać, zrobił się szum. W sali pojawiło się pełno dymu, a ludzie zaczęli gwałtownie wychodzić na zewnątrz. Ewakuacja – opowiada Wojciech Parol, strażak z OSP Wilga, uczestnik festynu. – Ten budynek miał poddasze wyłączone z użytkowania i to prawdopodobnie gdzieś tam zaczęło się palić. Właściciel dyskoteki Andrzej Goliszewski niósł gaśnicę. A gdy jeden ze strażaków oderwał z sufitu odblaskowy kaseton, zobaczyliśmy ogień. Uruchomił gaśnicę, ale sytuacja gwałtownie zrobiła się poważna. Gdy ogień dostał tlenu, to momentalnie rozprzestrzenił się na cały lokal. Odpowiednie służby będą wyjaśniać, skąd wzięło się źródło ognia – dodaje strażak ochotnik z Wilgi.

Straty są ogromne, szacowane na 10 mln zł, a jak informują właściciele Mega Music, ich klub nie był ubezpieczony. „W przeszłości posiadaliśmy polisę. Od kilku lat żadna firma ubezpieczeniowa nie chciała zawrzeć umowy ze względu na wewnętrzne przepisy, które zakazywały ubezpieczenia dyskotek” – napisali w oświadczeniu państwo Goliszewscy, którzy jednocześnie dziękowali za wspólne lata koncertów i spotkań.

Z budynku zostały tylko zgliszcza. Klub musiał zawiesić swoją działalność. „Mega Music Wilga to nie tylko klub – to społeczność, pasja i niezapomniane chwile” – podkreślają właściciele. – Nigdy nie zapomnimy tych wszystkich momentów, najważniejszych chwil naszego życia, które tu świętowaliśmy i przeżyliśmy razem – mówią mieszkańcy Wilgi.

Bez rąk, ale z wiarą w ludzi

Mega Music to miejsce nie do podrobienia. Od lat oprócz dyskotek i koncertów nie brakowało tu też wydarzeń charytatywnych. Dwa lata temu w maju zbierano tu pieniądze na rzecz Amelki Brodzik. Dziewczynka urodziła się jako wcześniak i przeszła kilka ciężkich operacji ratujących życie. Z rodzicami i bratem mieszka w gminie Stoczek Łukowski. Rodzice Amelki, gdy poznali państwa Goliszewskich, byli zaskoczeni ich życzliwością, a potem z całego serca dziękowali za pomoc. Gdy wybuchł ten straszny pożar, też byli u nich w klubie. – Na półtorej godziny zostawili dziecko z opiekunką i przyjechali okazać wdzięczność. Jakieś aniołki ta kobieta zrobiła na licytację, bo wie, iż dobro powraca – opowiada Anna Ostanek, której mąż Krzysztof w Mega Music też otrzymał dużo dobrego. – Maszyna obcięła mi obie ręce. To był ból, koszmar, załamanie, ale nie zostałem sam. Udostępnili obiekt i nikt za to grosza nie wziął. Zrobili dla mnie festyn i była wielka zbiórka pieniędzy na protezy. To wspaniali ludzie. Wielu osobom pomogli. Otworzyli swoje serce i podzielili się tym, co mają. Sześć lat temu, po wypadku, myśleliśmy, iż zostaniemy z tym wszystkim sami. Okazało się, iż jest inaczej. To pomogło naszej rodzinie przetrwać najgorszy czas. I choćby nie chodzi o pieniądze, ale o to, iż dostałem wsparcie od ludzi, których w ogóle nie znałem – opowiada wzruszony Krzysztof Ostanek. A żona Anna dodaje: – Myślę, iż to dobro, które wyszło od pani Hani i pana Andrzeja, po prostu do nich wróci. Wiadomo, potrzeba trochę czasu, a my też pomożemy. I tak powinno być! Wtedy świat jest piękniejszy. Teraz najważniejsze, to pokazać, iż nie są sami. Wszyscy jesteśmy z nimi, wspieramy ich na pewno sercem i każdy na miarę swoich możliwości też finansowo.

Spalone pieniądze

Ludzie u nas nie przechodzą obojętni obok nieszczęścia. To historia trochę jak z filmu. Polska jest pod tym względem niesamowicie ofiarna, Francja dopiero się od nas uczy – opowiada związany z Wilgą Wojciech Łaski, znany fotoreporter, obywatel świata.

Podczas ewakuacji z Klubu Mega Music strażakom udało się wynieść przeźroczystą skarbonkę. Część banknotów przechowywanych w innym miejscu, niestety, się spaliła. – To są dla mnie duże pieniądze, ok. 33 tys. zł już zebrałem. Był rzeczoznawca. Ubezpieczyciel wycenił straty mojego domku na 20 tys. zł. Sąsiad Marcin pilnuje mojej zbiórki w internecie. Grosz do grosza i na wiosnę ruszę z odbudową swojego domu. Wszystkim za pomoc dziękuję – mówi nam Andrzej Martynowicz.

Klub jak drugi dom

„Są melodie, które opowiadają historie. Są miejsca, któ re ż yją muzyką . I są chwile, któ re splatają jedno z drugim w sposób, którego nigdy nie zapomnimy. W zeszłą niedzielę zespó ł Druga Zmiana grał jako ostatni swó j koncert na scenie Mega Music – podczas festynu charytatywnego dla człowieka, któ ry stracił swó j dom w poż arze. Nikt nie mó gł wtedy przypuszczać , ż e tego wieczoru inny budynek ró wnież odejdzie w płomieniach. Klub, któ ry dla tylu ludzi był drugim domem, spłoną ł. Ale czy coś , co było zbudowane z muzyki, moż e naprawdę znikną ć ? (…). Mega Music przestało istnieć jako budynek, ale nie jako wspomnienie. Nie jako muzyka. Nie jako emocja. I mamy nadzieję , ż e niedługo zatań czy ponownie” – piszą przyjaciele, muzycy z zespołu Druga Zmiana.

Idź do oryginalnego materiału