W niedzielę wieczorem 16 lutego wybuchł pożar w klubie w miejscowości Wilga. W budynku odbywało się wydarzenie charytatywne. W kulminacyjnym momencie w akcji brało udział ponad 30 zastępów straży pożarnej, a liczba strażaków przekroczyła sto osób. - Ludzie zaczęli tańczyć, dużo było młodzieży. Zauważyli dym na suficie, nad wejściem głównym. No i tyle. Nastąpiło zadymienie całkowite i ewakuacja ludzi ode mnie taki, iż nie dało się wytrzymać, dusił po prostu – relacjonuje w rozmowie z Wirtualną Polską pan Andrzej Martynowicz. To dla niego impreza charytatywna została zorganizowana, w połowie grudnia jego dom całkowicie się spalił. - Ja się boję zapalniczką przypalać papierosa, tak szczerze. To zostaje, coś okropnego - mówi nam mężczyzna. W jego domu również ogień zauważył na suficie. - Wziąłem mokrą ścierką i myślałem, iż będę gasić, ale to było bezsensowne. Poleciałem do drugiego pokoju i okazało się, iż tam też się sufit pali. Zadzwoniłem na 112, kazali mi gwałtownie uciekać z mieszkania – relacjonuje pan Andrzej. Aktualnie mężczyzna mieszka u znajomych, ponieważ jego dom musi zostać całkowicie odbudowany. Mówi nam, iż cała akcja charytatywna była dla niego szokiem. - Do mnie przyjeżdżały delegacje z dobrym słowem, sercem i pomocą. Jestem, bardzo wdzięczny. Serce, które mi okazali od prezydenta do przedszkolaka. To się nie da powiedzieć. Kocham ich poprostu - mówi nam pan Andrzej.